W ciągu ostatnich czterech miesięcy lublinianie dostali 210 mandatów za palenie w niedozwolonych miejscach. Kar dla firm i instytucji było zdecydowanie mniej. W całym województwie sanepid wystawił tylko 12 mandatów.
Najczęściej kary dostają palacze czekający na autobus na przystankach przy al. Tysiąclecia i przy Al. Racławickich.
– Ale patrole kontrolują całe miasto i w sytuacji, gdy ktoś pali w niedozwolonym miejscu, mogą go ukarać mandatem w wysokości od 20 do 500 zł – dodaje Gogola.
Według przepisów, nie wolno palić tam, gdzie bawią się dzieci i na przystankach autobusowych.
– Przyjmujemy, że jeżeli na przystanku są inne osoby oczekujące na autobus, to powinna być zachowana taka odległość, aby dym papierosowy do nich nie docierał – tłumaczy Gogola.
Wewnątrz budynków przepisy są bardziej restrykcyjne. Od 15 listopada ub. roku palić nie wolno w większości firm i instytucji, a także w budynkach uczelni, szpitali, szkół, teatrów, kin i restauracji. To, czy zakaz jest respektowany, kontrolują służby sanitarne.
Od stycznia do kwietnia w całym województwie sanepid nałożył tylko 12 mandatów (9 za złamanie zakazu palenia i 3 za brak znaku informującego, że palić nie wolno) na ponad
2 tys. zł łącznie.
Według Piotra Cioczka, dymu papierosowego jest wokół nas coraz mniej. – Widać to nawet na rodzinnych czy okolicznościowych imprezach. 5 czy 10 lat temu papieros należał do dobrego tonu. Teraz, jeśli ktoś pali, to poza pomieszczeniem – zauważa.
– Tak jest lepiej, bo kto chciałby jeść w dymie? – pyta Paulina Klepka ze „Stacyjki” przy staromiejskim Rynku w Lublinie.
– Stali klienci wiedzą, w którym miejscu można palić. Z zasady takim miejscem jest ogródek, a kiedy jest zimno, wydzielone pomieszczenie w środku – dodaje Joanna Sawłuk, kelnerka z restauracji „Ceska Pivnica”.
Wyjątki jednak się zdarzają. – Klienci raczej przestrzegają przepisów. Ale gdy podczas koncertów każemy palić wyłącznie na dworze, to zdarza się że popalają pod stołami – mówi barmanka z innej restauracji.