Leśnicy i myśliwi szykują się do wielkiego liczenia. 28 lutego i 1 marca naganiacze poderwą zwierzynę z leśnych ostępów, a myśliwi i leśnicy, zamiast strzelać, będą spisywać sarny, jelenie, dziki i łosie
A dzikich zwierząt jest niemało. Podczas ostatniego wspólnego liczenia z udziałem leśników i myśliwych okazało się, że na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie (obszar całego województwa lubelskiego plus jedno nadleśnictwo w Mazowieckiem i 3 w Podkarpackiem) hasa 10 tysięcy jeleni, 720 danieli, 61 tys. saren, 19 tys. dzików i aż 2500 sztuk łosi.
I to właśnie z łosiami jest kłopot. Ministerstwo Środowiska nie ma zaufania do dotychczasowych sposobów liczenia tych zwierząt i w lubelskiej RDLP będzie testować eksperymentalną metodę - pędzeń próbnych.
Na wytypowanych obszarach od 5 do 10 proc. powierzchni każdego koła łowieckiego na bezkrwawe łowy ruszą leśnicy i myśliwi. - Nagonka podrywa zwierzęta z lasu, a myśliwi i leśnicy czekają na uciekającą zwierzynę. Zamiast broni mają ołówki i notatniki - tłumaczy Marian Flis.
- Metoda inwentaryzacyjna konsultowana była ze środowiskami naukowymi, organizacjami pozarządowymi działającymi na polu ochrony przyrody, a także z Lasami Państwowymi i Polskim Związkiem Łowieckim - podkreśla Wiesław Lipiec, rzecznik RDLP w Lublinie.
Zdaniem WWF Polska, nowa metoda wcale nie odpowie na pytanie, ile łosi żyje w Polsce. Ekolodzy zarzucają leśnikom zbyt wielki pośpiech przy przygotowaniu akcji, niewłaściwy dobór miejsc i celowe dążenie do zawyżania wyników. - Pędzenia próbne mogą być precyzyjną metodą szacowania liczebności łosi dopiero przy zagęszczeniu powyżej 7 osobników na 1000 ha powierzchni. Problem w tym, że takie zagęszczenie występuje w Polsce jedynie w 14 powiatach - tłumaczą.
- Kiedy z góry wiadomo, że wyniki będą obciążone błędem, to koszty poniesione na takie działania są kompletnie nieuzasadnione - mówi Paweł Średziński z WWF Polska.
W tle całej tej akcji jest sprawa zezwolenia na odstrzał łosia. W Polsce jest on gatunkiem łownym, ale wciąż obowiązuje moratorium na jego odstrzał. W ubiegłym roku Ministerstwo Środowiska chciało pozwolić na strzelanie do łosi, ale w rezultacie społecznego sprzeciwu, wstrzymało swoją decyzję, nakazując ponowne liczenie tych zwierząt. Zwolennicy odstrzału łosia argumentowali, że wystarczającym powodem do odstrzału mają być szkody wyrządzane przez te zwierzęta, zwłaszcza na obszarach leśnych.
Nie tylko kopytne
i 2,5 tysiąca łosi.