29-letni plutonowy Bartosz Orzechowski z Zamościa zginął wczoraj w zamachu na konwój z polskim dyplomatą w Bagdadzie. Był oficerem Biura Ochrony Rządu.
Polski konwój został zaatakowany ok. godz. 9 w Bagdadzie. Polacy jechali trzema opancerzonymi samochodami. Byli już 200 metrów od ambasady. - Wtedy na wąskim zakręcie wybuchły aż trzy ładunki. Później prawdopodobnie doszło do ostrzału. Ranny został polski ambasador w Iraku Edward Pietrzyk i czterej spośród ośmiu chroniących go funkcjonariuszy.
Wszyscy zostali amerykańskim śmigłowcem przetransportowani do szpitala - mówi Patrycja Hryniewicz, rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Życia Bartosza Orzechowskiego nie udało się uratować.
Informacja o tragedii dotarła do jego bliskich wczoraj wczesnym przedpołudniem. - Jak tylko się dowiedzieliśmy, pojechaliśmy do nich - opowiada Wiesław Gramatyka, szef zamojskiej Straży Miejskiej, w której pracuje matka Bartosza. - Pani Bożena była roztrzęsiona, przy nas zasłabła. Wezwaliśmy pogotowie. Matka bardzo przeżywała wyjazd syna na misję do Iraku. Bała się o niego. Często dzieliła się swoimi niepokojami z kolegami z pracy.
Wczoraj nikt z rodziny tragicznie zmarłego funkcjonariusza nie chciał z nami rozmawiać. - Proszę nas zrozumieć... Nie dziś - uciął szwagier zmarłego.
Mężczyzna - podobnie jak rodzice, żona i pozostali bliscy plutonowego - został wczoraj objęty opieką policyjnych psychologów. Po południu do Zamościa dotarli też przedstawiciele BOR i MSWiA.
Mieszkańcy Zamościa są wstrząśnięci. - Znałam Bartka od maleńkości. Przyjaźnił się z moim wnukiem. To był uczynny, miły chłopak - opowiada płacząc Władysława Mielnik, 83-letnia sąsiadka Orzechowskich. - Nie mogę się z tego otrząsnąć. Ta wiadomość to jak grom z jasnego nieba. Nie rozumiem, po co nam ta wojna. Kogo, przed kim my tam bronimy? - Może dopiero teraz do wielu osób dotrze, że gdzieś na krańcu świata trwa wojna, a my w niej bierzemy udział - komentuje 74-letni Mieczysław Żak. - Dla zwykłego człowieka sens tych wszystkich działań jest niezrozumiały. - Mamy obowiązki wobec innych krajów, głównie Amerykanów i wiedzieliśmy na co się decydujemy, posyłając do Iraku naszych chłopców - próbuje sobie tłumaczyć tragedię 50-letni sąsiad.
Bartosz Orzechowski służył w BOR od czterech lat. Do Iraku wyjechał w maju br. Jego ciało ma zostać sprowadzone do kraju prawdopodobnie dzisiaj. - Minister Stasiak zadecydował, że rodzinie oficera przekaże pomoc finansową w wysokości 20 tys. zł - informuje Hryniewicz.