Andrzejowi Kutnikowi z Lubartowa chce pomagać niemal cała Polska. Ale nie Zakład Ubezpieczeń Społecznych.
- Po tym, jak Dziennik Wschodni napisał o panu Andrzeju, jego dom odwiedziły wszystkie ogólnopolskie stacje telewizyjne - mówi Justyna Wereszczyńska, prezes lubartowskiego stowarzyszenia charytatywnego "Niech się serce obudzi”. - Z całego kraju przychodzą listy, ludzie przysyłają pieniądze, dzwonią. Ostatnio telefonowała nawet kobieta z Chicago i proponowała pomoc. To niesamowite, że ta historia poruszyła kogoś z tak daleka.
45-letni Andrzej Kutnik stara się o rentę od dwóch lat. Jest przykuty do wózka. Ma bezwładne ręce i nogi, porusza jedynie głową. Trzy lata temu zachorował na stwardnienie zanikowe boczne. Jego stan z dnia na dzień się pogarsza, choroba jest nieuleczalna. Trzeba go karmić, pomagać w każdej czynności. Mimo to, centrala ZUS w Warszawie odmówiła przyznania renty inwalidzkiej.
Kutnik przepracował łącznie 15 lat. W latach 90. stracił etat w lubartowskim "Kasprzaku”. Wkrótce, z powodu choroby, pracować już nie mógł. Gdy wystąpił o rentę, ZUS odmówił. Stwierdził, że pan Andrzej za krótko pracował w ostatnich dziesięciu latach. Dlatego musi podać "szczególne okoliczności”, które spowodowały przerwy w zatrudnieniu. Pan Andrzej je podał. Ale odpowiedzi się nie doczekał. Podobnie jak i my.
Zapytaliśmy ZUS - tak jak żądał, na piśmie - o te "szczególne okoliczności”. Przez dwa tygodnie dopominaliśmy się o odpowiedź. Dopiero wczoraj rzecznik ZUS raczył nas poinformować, że... zapomniał o sprawie. Przysłał nam pismo, z którego nic nie wynika: "(...) pojęcie szczególnych okoliczności jest pojęciem nieostrym, prezes ZUS w odniesieniu do każdego wnioskodawcy indywidualnie stwierdza, czy owe okoliczności wystąpiły, biorąc pod uwagę jego sytuację życiową oraz wagę wydarzeń, które wpłynęły na niemożność nabycia prawa do świadczenia ustawowego (...)” - napisał Przemysław Przybylski.
W rozmowie z Dziennikiem rzecznik zastrzegł, że może się wypowiadać jedynie ogólnie, a nie w sprawie konkretnej osoby. Powołał się na Ustawę o ochronie danych osobowych.
- Widziałem tego człowieka i nie mam wątpliwości, że należy mu się renta inwalidzka. Będę interpelował w jego sprawie w Sejmie - twierdzi Henryk Smolarz, poseł PSL w Lublina. O pomoc zwrócił się już także do ministra pracy i polityki społecznej.