Miał nadzieję, że odciąży rodzinę i nie będzie musiał nikogo więcej prosić o pomoc. Teraz tę nadzieję stracił. Tomasz Krężołek, który cierpi na poważną chorobę oskrzeli, nie dostanie renty z tytułu niezdolności do pracy. ZUS uznał, że... zachorował za wcześnie
Wszystko miałem już poukładane – przyznaje Tomasz Krężołek z podlubelskiej Niedrzwicy Kościelnej, który cierpi na poważną chorobę płuc (zespół Williamsa-Campbella). – Renta z tytułu niezdolności do pracy jest wyższa niż socjalna, którą mam teraz. Nie liczyłem na wiele. Myślałem,że może tysiąc złotych dostanę, a z dodatkiem pielęgnacyjnym może nawet 1200? Teraz mam 520 zł.
35-latek przez 8 lat dorabiał jako pracownik ochrony. Teraz jego stan zdrowia już mu na to nie pozwala, a ZUS potrąca mu część renty. – Bo o 24 zł przekroczyłem limit dochodów – tłumaczy pan Tomasz.
Krężołek spłaca blisko 4,3 tys. zł z tytułu „nienależnie pobranych świadczeń z ubezpieczeń społecznych”. Pieniądze ma potrącane z renty od 2012 r.
Niedawno wystąpił o rentę z tytułu niezdolności do pracy. Lekarz orzecznik ZUS, który był nawet u niego w domu, stwierdził, że 35-latek jest całkowicie niezdolny do pracy. Co więcej – jest niezdolny do samodzielnej egzystencji.
Mimo to Krężołek wyższej renty nie dostanie. – Do uzyskania renty z tytułu niezdolności do pracy należy spełnić łącznie trzy warunki – tłumaczy Małgorzata Korba, rzecznik lubelskiego ZUS. – Po pierwsze: wypracować wymagany staż ubezpieczeniowy. Po drugie: mieć stwierdzoną niezdolność do pracy. I wreszcie po trzecie : ta niezdolność do pracy musi powstać w okresie ubezpieczenia, a dokładniej w okresie składkowym lub nieskładkowym, albo niedługo po jego zakończeniu.
W przypadku pana Tomasza ostatni wymóg nie został spełniony, ponieważ był niezdolny do pracy zanim gdziekolwiek się zatrudnił.
– Czyli co? Gdybym ukrył chorobę, pracował i oświadczył, że zachorowałem będąc pracownikiem, to świadczenie bym dostał? – pyta rozżalony 35-latek. I dodaje: – Liczyłem na tę wyższą rentę. Chciałem być bardziej samodzielny. Odciążyć rodzinę. Nie prosić o pomoc obcych ludzi.
Pana Tomasza, który jest pacjentem Śląskiego Centrum Chorób Serca czekają kolejne, spore wydatki związane z przygotowaniem do przeszczepu płuc. Decyzja o wstępnej kwalifikacji już zapadła. Aby jednak został wpisany na aktywną listę potencjalnych biorców płuc, musi przejść jeszcze szereg badań. Jest już w trakcie leczenia stomatologicznego.
– Same dojazdy trzy razy w tygodniu do dentysty to koszt 60 zł. Do tego dochodzą leki i odżywki, bo przed przeszczepem muszą przybrać na wadze jakieś 5-6 kg. Czeka mnie też zakup łóżka rehabilitacyjnego – wylicza Krężołek. – Miałem nadzieję, że będzie lepiej. Teraz to wszystko się posypało.
Od decyzji ZUS mężczyzna może się jeszcze odwołać do sądu.