Bez pracy, z uszczuploną rentą socjalną w wysokości 520 złotych i poważną chorobą, która z dnia na dzień niszczy jego organizm. 35-letni Tomasz Krężołek z Niedrzwicy Kościelnej koło Lublina jest w trakcie kwalifikacji do przeszczepu płuc. Na szczęście ludzi chcących mu pomóc jest coraz więcej.
- Moje płuca przestały pracować - mówi Tomasz Krężołek z Niedrzwicy Kościelnej koło Lublina, który urodził się z chorymi oskrzelami. I dodaje: Tlenu używam dziennie do 20 godzin. Bez niego jestem w stanie przejść jedynie do łazienki.
Najgorsze były dni kiedy temperatura powietrza była rekordowo wysoka, wtedy dużo trudniej było mu oddychać. - Przy upale wydolność płuc spada do 19-20 procent - przyznaje pan Tomasz. - Poza koncentratorem tlenu mam też taką maszynkę, która rozpręża płuca. W nocy oddycha za mnie.
Mężczyzna mimo wszystko się nie poddaje. - Jak mogę, to się bronię - przyznaje pan Tomasz, o którego sytuacji pisaliśmy już w poniedziałek.
Płuca do przeszczepu
Choroba, z którą pan Tomasz zmaga się od dziecka postępuje. - W ubiegłym roku byłem kilka razy w szpitalu. Święta i Sylwestra spędziłem na oddziale.
Obecnie jest zdany na pomoc innych. - Mama jest moim opiekunem. We wszystkim mi pomaga.
Pan Tomasz niedawno wrócił z Zabrza ze Śląskiego Centrum Chorób Serca, w którym był hospitalizowany na oddziale transplantacyjnym.
„35-letni pacjent z przewlekłą, całkowitą niewydolnością oddechową w przebiegu rozstrzeni oskrzeli (zespół Williamsa-Campbella) przyjęty na oddział z ewentualną kwalifikacją do leczenia transplantacją płuc” - czytamy w karcie chorego.
Decyzja o wstępnej kwalifikacji już zapadła. Jednak aby pan Tomasz został wpisany na aktywną listę potencjalnych biorców płuc musi przejść jeszcze szereg badań. Czeka go również kosztowne leczenie stomatologiczne. - Lekarz powiedział mi, że jeśli nie będę miał jednego z badań, to nie zostanę wpisany na listę oczekujących.
Renta z potrąceniem
35-latek utrzymuje się z renty socjalnej. Dodatkowo, do lipca br. dorabiał jako strażnik, pracownik ochrony.
- Współpracowałem z firmą Impel przez 8 lat - mówi pan Tomasz. - Ostatnie 2 lata to już była taka wegetacja ze względu na stan zdrowia, ale broniłem się, jak mogłem, żeby jeszcze jakieś dodatkowe pieniądze zarobić. Inaczej na leki by mi nie wystarczyło.
Niestety: pracować już nie może. Nie pozwala mu na to stan zdrowia. A rentę dostaje niższą. - Bo o 24 złote przekroczyłem limit przychodów - wylicza. - Teraz, przez te potrącenia otrzymuję 520 zł.
Od 2012 roku ma do spłaty blisko 4,3 tys. zł z tytułu „nienależnie pobranych świadczeń z ubezpieczeń społecznych”.
- Oczywiście renta jest nadal wypłacana, jednak jest objęta potrąceniami - wyjaśnia Małgorzata Korba, rzecznik lubelskiego oddziału ZUS. - W skali miesiąca są to niewielkie kwoty, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że nawet one mogą być pewnym obciążeniem. W takiej sytuacji można złożyć do ZUS-u wniosek o zmniejszenie raty. Przy ocenie wniosku bierzemy pod uwagę sytuację materialną rencisty i jego rodziny.
- To jest jakieś obciążenie - przyznaje Irena Krężołek, matka 35-latka. - Synowi dodatkowe pieniądze by się przydały, tymczasem jeszcze z tego co ma musi oddać. Bardzo pomagają mu przyjaciele. Organizują zbiórki. Są wspaniali.
Firma też pomoże?
Tymczasem Anna Nowakowska z biura komunikacji Grupy Impel, odpisując na nasze pytania wskazuje, że pan Tomasz nie był pracownikiem spółki Impel Security Polska, w związku z czym nie podlegał ubezpieczeniu społecznemu w tej spółce.
- Wskazana przez Panią w mailu osoba, była pracownikiem jednej ze spółek, z którą współpracujemy przy realizacji kontraktów - wyjaśnia Nowakowska.
- Nigdy nie miałem żadnej nagany, nigdy nikomu nie podpadłem. Cały czas byłem do dyspozycji, żeby tylko dla firmy było dobrze. O sobie nie myślałem. Teraz boli mnie to, że jak choroba się posunęła, to firmy już nie ma. „Niech sobie choruje, na jego miejsce są inni” - żali się pan Tomasz.
Próbowaliśmy się skontaktować z osobą, u której pan Tomasz pracował. Mężczyzna najpierw odesłał nas do rzeczniczki firmy Impel. Wczoraj, kiedy mieliśmy już odpowiedź tej spółki zadzwoniliśmy do niego ponownie. Prosił o kontakt w późniejszym czasie. Mimo kilku prób telefonu już nie odebrał.
Tymczasem firma Impel nie wyklucza, że panu Tomaszowi w tej trudnej dla niego sytuacji pomoże. - Jako firma angażujemy się społecznie dlatego w przedstawionej sytuacji szukamy możliwości wsparcia wskazanej przez Panią osoby - zapowiada Nowakowska.
Przyjaciele
Przyjaciele, znajomi, ale też zupełnie obcy ludzie pomagają choremu 35-latkowi. Bardzo zaangażowani są górale, w tym sportowcy; kickbokserzy: Tomasz Sarara i Łukasz Jarosz, z którymi mieszkaniec Niedrzwicy Dużej się przyjaźni.
- Poznaliśmy się w Rabce Zdroju dzięki wspólnej znajomej - wspomina Łukasz Jarosz. - Wiem, że Tomek uwielbia góry, ale ze względu na chorobę nie może się wspinać. Jak tylko do nas przyjeżdża staramy się gdzieś go zabrać np. kolejką na Kasprowy Wierch.
Sportowiec organizuje też zbiórki na rzecz 35-latka. Wspiera go też psychicznie. - Tomek nie może sobie pozwolić na przegraną. Ma mocna psychikę, ale czasem trzeba mu w tej walce z przeciwnościami pomóc.
- Tomasza poznałem jakieś 5 lat temu, przez mojego kolegę Łukasza Jarosza, który opowiedział mi o jego sytuacji - opowiada Tomasz Sarara. - Takim osobom warto pomagać. Namawiam do tego też innych. Tomek jest największym pasjonatem tego sportu. Oby więcej było takich kibiców.
Pomagają też inni. - Pracownicy Sportsparku, gdzie pracuje mój brat, zebrali pieniądze dla mnie. Nawet się nie pytali. Po prostu zrobili zbiórkę. Dzięki tym pieniądzom pojechałem na konsultacje do Zabrza.
Za każdą okazaną pomoc 35-latek jest bardzo wdzięczny. - Bardzo wszystkim dziękuję - podkreśla pan Tomasz.
35-latek nie ustaje w walce, bo jak sam przyznaje, marzeń ma dużo. - Przede wszystkim chciałbym mieć nowe płuca. Chciałbym zobaczyć na żywo UFC (Ultimate Fighting Championship amerykańska organizacja mieszanych sztuk walki - przyp. aut.). Chciałbym, żeby mama w nocy nie płakała, żeby szeptem z tatą nie rozmawiali. Żeby się o mnie już nie martwili.
Marsz
- Jestem poruszony tą bezdusznością polskiego sytemu - przyznaje Rafał Suszek, który po poniedziałkowym artykule w Dzienniku Wschodnim skontaktował się z naszą redakcją. - To jest coś chorego o czym trzeba głośno mówić.
Mężczyzna chce pomóc choremu 35-latkowi. Planuje przejść ponad 50 km z Kazimierza Dolnego do rodzinnej miejscowości pana Tomasza. Podczas marszu będzie zbierać pieniądze na leczenie chorego.
To nie będzie pierwszy charytatywny masz pana Rafała. - W ubiegłym roku szedłem dla chorego na autyzm Szymka. Dzięki temu udało się zebrać ok. 10 tysięcy złotych - opowiada pan Rafał. Trasa liczyła 65 km z Kazimierza Dolnego, Wąwolnice, Nałęczów, Puławy z metą w Kazimierzu Dolnym. - W marszu wzięło udział ok. 30 osób, w tym rodzina Szymona.
- Rozmawiałem już z panem Tomaszem - dodaje Rafał Suszek. - Mamy się spotkać dzisiaj albo jutro, żeby omówić szczegóły. Mój pomysł mu się bardzo spodobał.
JAK POMÓC?
Pan Tomasz jest podopiecznym Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Słoneczko”. Osoby, które chcą mu pomóc mogą wpłacać darowizny na nr konta 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010 tytułem: “na leczenie Tomasza Krężołka 773/K”