Na policję zgłosiła się kobieta, która twierdzi, że w tym szpitalu MSWiA przeprowadzono u niej nielegalny zabieg przerwania ciąży.
Do przerwania ciąży miało dojść przed kilku laty. O motywach powiadomienia policji kobieta mówi oględnie. - Rozmawiałam ze swoim chłopakiem i znajomym policjantem. Wspólnie doszliśmy do wniosku, żeby to w końcu zgłosić - stwierdza.
Za to ze szczegółami opowiada, jak doszło do aborcji. Numer telefonu do lekarza znalazła w ogłoszeniu prasowym. Zadzwoniła jej matka. Lekarz nie od razu zgodził się na dokonanie aborcji. W końcu kobiety dogadały się z nim, że zabieg będzie kosztował 1,2 tys. zł.
W umówionym terminie przyszły do szpitala. - Na schodach wsunęłam mu pieniądze - opowiada kobieta. - Trafiłam do jakiegoś gabinetu. Przy zabiegu była jeszcze jakaś pani.
Mieszkanka Świdnika opuściła szpital po trzech godzinach. Dostała od lekarza receptę z lekami przeciwkrwotocznymi. Wykupiła je w aptece. - Miałam do niego dzwonić jakby coś się działo, ale wszystko było w porządku - mówi.
Kobieta twierdzi też, że dostała od doktora karteczkę z jego pieczątką i instrukcją jak brać leki. Przekazała ją policjantom.
- Potwierdzam, że wykonywaliśmy w tej sprawie czynności. Zebrane dowody w połowie listopada przekazaliśmy prokuraturze - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik KWP w Lublinie.
Prokuratura zdecydowała o wszczęciu śledztwa. Postępowanie toczy się jednak powoli. Termin przesłuchania kobiety wyznaczono dopiero na koniec lutego. Były jednak trudności w doręczeniu wezwania i ma się ona stawić w prokuraturze 8 kwietnia.
- Dotychczas zostali przesłuchani świadkowie ze szpitalnego personelu - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Wystąpiliśmy o informacje, czy kobieta była pacjentką szpitala bądź przyszpitalnej przychodni. Ustalamy, czy na jej nazwisko była wystawiona recepta.
Prokuratura zapowiada, że w ciągu miesiąca śledztwo w tej sprawie zostanie zakończone.
- Nie widziałem, że takie postępowanie się toczy - powiedział nam wczoraj Jarosław Ostrowski, dyrektor szpitala MSWiA w Lublinie. - Jeśli zostaniemy poinformowani o jego wynikach, to będziemy odpowiednio reagować.