Władze Lublina zastanawiają się nad wprowadzeniem ograniczeń czasu pracy sklepów.
Na takie przepisy czekają na wielu lubelskich osiedlach. Wśród nich są mieszkańcy bloku przy Montażowej 12, którzy wiele razy apelowali do Ratusza o zaprowadzenie porządku w ich okolicy. - Co ja panu będę mówić, co tu się dzieje? Tego się nie da opowiedzieć. Ciągle stoją tu pijaki i tylko kursują do sklepu i ze sklepu, i z powrotem. I tak cały czas od rana, do wieczora - mówi jedna z mieszkanek bloku. Kobieta boi się przedstawić. - W kółko słychać pijackie zawodzenia. Obok są trzy sklepy z alkoholem. Już dawno powinni je zamknąć, ale miasto woli stanąć po stronie pijaków - dodaje.
Teraz pojawiła się szansa na zmiany. Miejscy urzędnicy zastanawiają się jak ograniczać czas pracy sklepów. Na ten pomysł wpadli po niedawnym orzeczeniu Sądu Najwyższego, który orzekał w sprawie uchwały przyjętej przez radnych z Ustki. Tamtejszy samorząd zdecydował, że sklepy znajdujące się w budynkach mieszkalnych mogą być czynne najwyżej do godz. 22. Sąd, do którego ten przepis został zaskarżony, orzekł, że radni mogą różnicować czas pracy sklepów. Ważne, żeby robili to na jasnych zasadach. - Bo nie można określić, że sklep Kowalskiego może pracować do osiemnastej. Zasady muszą być bardziej ogólne - tłumaczy nam jeden z pracowników lubelskiego Ratusza.
- Jeżeli będą sygnały od mieszkańców, że jest taka potrzeba i takiego działania będzie oczekiwała Rada Miasta, to będziemy przygotowywać propozycje konkretnych rozwiązań - mówi Paweł Fijałkowski, zastępca prezydenta miasta.
Handlowcy nie są zachwyceni. - Nie wiem, dlaczego mamy być karani za to, że służby mundurowe nie radzą sobie z pijakami, włóczącymi się po osiedlu. Równie dobrze można wsadzić za kratki sprzedawcę noża, którym ktoś kogoś zabił - oburza się właściciel jednego z małych sklepów z trunkami. - Tylko proszę anonimowo. Wystarczy mi problemów z pijakami
Nie pierwszy raz
do sądu, który ostatecznie go unieważnił.