Chicago to oko wyborczego cyklonu. Tu ze swoim sztabem rozłożył się demokratyczny kandydat Barack Obama, który w Chicago ma dom, buduje swą karierę i do wartości tego miejsca się odwołuje. To miasto to jednak nie tylko bastion zmierzającego do Białego Domu Afroamerykanina, ale także twierdza Polonii, siedziba Kongresu Polonii Amerykańskiej, a także "Dziennika Związkowego”, najstarszej ukazującej się nieprzerwanie polskiej gazety w świecie. Jej redaktorem naczelnym jest od ponad 20 lat znany lubelski dziennikarz dr Wojciech Białasiewicz.
• Kto wygra wyścig do Białego Domu - Obama czy McCain?
- Oto jest pytanie... Sondaże wskazują na Baracka Obamę, ale z sondażami bywa różnie, że przypomnę klasyczny już "efekt Bradleya”. Notowania afroamerykańskiego kandydata na burmistrza Los Angeles pokazywały, że wygra w cuglach, a wynik wszystkich zaskoczył.
• Obama idzie jednak jak burza...
- W rzeczy samej, to była wyjątkowa kampania. Przede wszystkim ze względu na niespotykane środki finansowe na kampanię, jakie zgromadził. Po drugie, za względu na masowe wprzęgnięcie w kampanię Internetu. To jest mniej więcej taki przełom, jaki odgrywała telewizja w kampanii Johna F. Kennedy'ego. Cała niemal mobilizacja elektoratu Obamy, w tym także zbierania funduszy, opierała się na Internecie. To swoisty znak czasu. Oparcie się na tym medium determinowane było przez grupę "targetową” jego oferty: młode pokolenie, środowiska intelektualne, artystyczne, bardzo skomputeryzowane. Oczywiście, dobrze semantycznie utrafione było hasło kampanii "Time for Change”. Pora na zmianę. Banalnie proste w przekazie, ale nie do zakwestionowania. Ameryka po Bushu naprawdę potrzebuje zmiany.
• A Johna McCain jej nie gwarantuje?
- Za tym kandydatem przemawia cała jego piękna biografia: człowieka, żołnierza, polityka i parlamentarzysty. Musi budzić szacunek. Oczywiście na jego niekorzyść, prócz wieku 71 lat, pracuje fakt, że jest republikaninem. Może nawet nie to, iż nim jest, ale że jest z tej samej partii, co... Bush. To ciężki wór z kamieniami na plecach.
• Na kogo zagłosuje Polonia?
- Polonia miała różne preferencje prezydenckie w swej historii. Na ogół, do czasu Ronalda Reagana, demokratyczne. Potem republikańskie, poprzez fakt roli, jaką Reagan odegrał w solidarnościowych zmianach systemowych i powstaniu III Rzeczypospolitej. Wahadło przechyliło się na stronę demokratyczną za kadencji Billa Clintona, który wprowadził Polskę do NATO. Po tragedii 11 września 2001 roku Polonia postawiła na Geroge'a Busha, ale się rozczarowała, podobnie jak ogromna większość Amerykanów. "Logika wahadła” podpowiadałaby, że teraz Polonusi mogą postawić na Obamę. Ale to nie jest aż tak oczywiste. John McCain cieszy się wielkim szacunkiem Polaków ze względu na heroizm wojenny, konsekwentne popieranie sprawy polskiej na Kapitolu, ale także wartości moralne bliskie chrześcijańskim (np. w kwestii roli Kościoła w życiu, instytucji małżeństwa, związków homoseksualnych, aborcji).
• No i zapowiada zniesienie poniżającego obowiązku wizowego...
- Naturalnie. Przypomnę, że McCain apelował o to od dawna. Jego ostatni list do prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Franka Spuli nie jest więc żadnym zagraniem przedwyborczym, a reasumpcją dobrze znanych poglądów.
• Dlaczego taki list nie napłynął od Bracka Obamy? Przecież jego chicagowska biografia wręcz nakazywałaby zdefiniowanie się wobec Polonii?
- Nie umiem odpowiedzieć dlaczego. Mogę natomiast powiedzieć, że Polonia w Chicago i innych ośrodkach jest zaskoczona brakiem jego stanowiska.
• Więc kto wygra?
- Jak mówi piękna amerykańska ballada: "Odpowiedź zna tylko wiatr...”. Kto by to jednak nie był, Ameryka... wytrzyma wszystko. W swej historii przeżyła już różnych prezydentów i zapewne poradzi sobie z tym o numerze czterdzieści i cztery.
Rozmawiał Waldemar Piasecki, Chicago