Władze Lublina nie kupią dodatkowych automatów przyjmujących plastikowe butelki po napojach. O takie urządzenia prosiła wiceprzewodnicząca Rady Miasta. Zastępca prezydenta przyznał jej, że mogłoby to usprawnić recykling plastiku, ale automatów nie będzie, bo brak „instrumentów prawnych”.
W liczącym 330 tys. mieszkańców Lublinie są tylko dwa automaty przyjmujące plastikowe butelki po napojach i aluminiowe puszki. Takie urządzenia od ponad sześciu lat stoją na terenie centrum handlowego z hipermarketem E.Leclerc przy ul. Zana. Zostały kupione przez Urząd Miasta, który wyjaśnia, że „system miał mieć wymiar edukacyjny”. Początkowo automaty wydawały punkty wymienialne na gadżety, teraz zwracając butelki można wziąć udział w konkursie z nagrodami.
Warto dać przykład?
Ten sam urząd, który ustawił automaty w centrum handlowym, nie planuje zakupu kolejnych, mimo namów wiceprzewodniczącej Rady Miasta, Marty Wcisło, która prosi o stworzenie wręcz całej sieci takich urządzeń m.in. przy przystankach komunikacji miejskiej.
– Zalew plastiku, który jest szkodliwy dla środowiska i w konsekwencji dla zdrowia i życia ludności, wymaga zdecydowanych działań – przekonuje Wcisło w piśmie do prezydenta. – Miasto Lublin jako jednostka samorządowa powinno dawać przykład mieszkańcom – stwierdza radna, według której automaty mogłyby wypłacać drobne kwoty za zwracane butelki. – Np. 0,10 zł – stwierdza Wcisło.
Bez kaucji ani rusz
Ratusz przyznaje, że stworzenie sieci automatów mogłoby być zachętą do właściwego postępowania z pustymi butelkami. – Zachęciłoby mieszkańców do skuteczniejszej selektywnej zbiórki i przyczyniło się do zwiększenia ilości odpadów poddawanych recyklingowi – ocenia Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina w odpowiedzi na prośby radnej.
Mimo to automatów na plastik nie będzie. Dlaczego? Urzędnicy tłumaczą, że brakuje podstaw do wypłacania kaucji. – Przy obecnych uwarunkowaniach prawnych w Polsce, nie ma aktualnie podmiotów, które zechciałyby sfinansować tzw. kaucję i wypłacać ją mieszkańcom – zauważa Szymczyk i wyjaśnia, że konieczne są odpowiednie „instrumenty prawne”.
Oznacza to tyle, że automatów można się spodziewać dopiero wtedy, gdy w polskim prawie pojawi się kaucja za butelki z tworzywa. Takie zasady są wprowadzone w Chorwacji, Danii, Estonii, Finlandii, Holandii, Islandii, Litwie, Niemczech, Norwegii i Szwecji.
W Polsce? Za drogo
Nad wprowadzeniem kaucji za plastikowe butelki zastanawiało się już Ministerstwo Środowiska, które już w lutym pochwaliło się wynikami swoich analiz. – Systemy kaucyjne mogą być skutecznym sposobem pozyskiwania surowców – przyznał wiceminister Sławomir Mazurek, ale zastrzegał. – Pod uwagę należy brać także koszty ich funkcjonowania.
Ministerstwo badało dwa scenariusze. Pierwszym z nich jest sieć automatów w sklepach. – Łącznie należałoby zakupić ok. 118 tys. takich urządzeń – ocenił resort (Niemcom wystarcza 45 tys. automatów) i obliczył koszty na 24 mld zł w skali pięciu lat. Nieco tańszy (19 mld zł) miałby być drugi wariant z automatami tylko w największych sklepach i „ręcznym” zwrotem w mniejszych.
Analiza skończyła się wnioskiem, że nawet tańsza wersja systemu jest zbyt droga. – Planowane wysokie koszty jego wprowadzenia nie równoważą potencjalnych korzyści – skwitował Mazurek.
Unia każe działać
Wprowadzenie kaucji zarekomendowali twórcy tzw. dyrektywy plastikowej przyjętej przez Parlament Europejski. Wynika z niej, że w roku 2029 do odzysku powinno trafiać aż 90 proc. butelek z tworzyw sztucznych. Unia nie zamierza narzucać państwom członkowskim konkretnej metody osiągnięcia tego celu, chociaż urzędnicy stwierdzają, że to systemy oparte na kaucji za butelki „skutkują lepszą jakością zebranego materiału”, a wspomniany wskaźnik 90 proc. osiąga się właśnie w takich systemach.
Wspomniana dyrektywa ma zakazać od 2021 r. obrotu plastikowymi sztućcami i talerzami, patyczkami kosmetycznymi, kubkami ze styropianu a nawet patyczkami do balonów. Takimi przepisami zajmie się teraz Rada Unii Europejskiej.