Za dwa tygodnie staną przed starostwami w całym województwie, żeby mówić głośno o urągających warunkach swojej pracy i głodowych pensjach. – Jeśli sytuacja się nie zmieni, DPS-y będą likwidowane, a schorowani ludzie zostaną bez opieki – ostrzegają.
Maria Czuba jest opiekunką z DPS w Surhowie (powiat krasnostawski), w którym przebywają osoby chore psychicznie.
– To jest bardzo ciężka praca, uciążliwa. Chciałabym za nią godnie zarabiać – mówi. Dziś jej pensja zasadnicza to 2970 zł brutto.
– A nasze zarobki i tak są już wyższe – mówi z przekąsem Małgorzata Guz, opiekunka DPS w Bończy z 14-letnim stażem pracy i przewodnicząca zakładowej organizacji związkowej. – We wrześniu tamtego roku było to 2550 zł brutto. Wtedy założyliśmy zespół NSZZ „Solidarność” DPS w województwie lubelskim. Weszło do niego 17 domów. Zaczęliśmy przygotowania żądań płacowych. Jakiś efekt to dało, bo jesienią zarabiałam 2770 zł brutto, a teraz jest to 3100 zł.
Ale to wciąż zbyt mało, żeby utrzymać rodzinę. Zwłaszcza, że na Lubelszczyźnie są jeszcze DPS-y, w których pracownicy zarabiają mniej niż pensja minimalna. Żeby do niej wyrównać, do wypłaty doliczane są im premie, które nie są jednak formą nagrody, tylko wyrównaniem płacy.
– A pamiętajmy, że pracujemy przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. Nie mamy przy tym dodatków za soboty, niedziele i święta – dodaje Katarzyna Szlendok, opiekunka z 18-letnim stażem pracy z DPS Betania w Lublinie. – Bardzo bolą nas też dysproporcje między pracownikami zawodów medycznych w DPS-ach i w szpitalach. Różnica w zarobkach pielęgniarek pracujących tu i tam to nawet tysiąc złotych. Mniej zarabiają też zatrudnieni w DPS-ach fizjoterapeuci, którzy dodatkowo pracują u nas po 8 godzin dziennie. W szpitalach pracują znacznie mniej.
Napiszą do prezesa
Lista żali jest długa, a nadziei na radykalne poprawienie sytuacji brak. Dlatego pracownicy DPS-ów z woj. lubelskiego żądają wzrostu płac zasadniczych o tysiąc złotych brutto jeszcze w tym roku. Z tym postulatem już na początku lipca staną pod starostwami w całym województwie. Rozwiązania ich problemów chce też Wojewódzka Rada Dialogu Społecznego, która zaapelowała o debatę na temat wynagrodzeń w DPS-ach. Sami pracownicy jeszcze w tym tygodniu wyślą, m.in. do prezydenta, premiera i prezesa PiS list otwarty zatytułowany „Zapomniane domy”. Będą w nim prosić o „skuteczną interwencję rządu”.
– System skonstruowany jest tak, że 80 proc. kosztów DPS-ów to wynagrodzenie pracowników. Każda podwyżka wiąże się więc z wyższymi kosztami pobytu w placówkach. A to sprawi, że DPS-y mogą przegrać z prywatnymi domami opieki i całkowicie zniknąć – uważa Małgorzata Guz. – To z kolei może sprawić, że wiele osób potrzebujących pomocy nie będzie mogła na nią liczyć ze względu na niskie dochody swoje i swoich rodzin. A pamiętajmy, że Lubelskie ma najwyższy wskaźnik starzenia się społeczeństwa. Z każdym rokiem będzie więc przybywać osób, którym choroba uniemożliwia samodzielne funkcjonowanie w domach.