Pod znakiem zapytania stanęło sprawne przeprowadzenie finansowanej przez miasto akcji czipowania psów, pozbawiania płodności domowych psów i kotów a także sterylizacji bezdomnych kotów. Chęć prowadzenia takich zabiegów zgłosiło niewiele lecznic.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Ratusz informował, że zamierza sfinansować pozbawiające płodności zabiegi u 2 tys. psów mających właścicieli i 1,5 tys. kotów mających swój dom. Swoich pupili mogłyby dostarczać do lecznic wyłącznie osoby utrzymujące zwierzęta na terenie Lublina. Jednocześnie miasto miało zlecić akcję sterylizacji 1500 wolno żyjących kotów. Lecznice wykonujące takie zabiegi miałyby też zapewnić opiekę pooperacyjną. To nie koniec, bo samorząd Lublina miał w planach także oznakowanie 600 psów mających właścicieli.
Wykonawcy wszystkich tych zabiegów mieli być wyłonieni w przetargu ogłoszonym przez Ratusz. Urzędnicy postanowili podzielić Lublin na 15 rejonów i dla każdego z nich wybierać lecznicę. Tak, by nie trzeba było z psem lub kotem jechać na drugi koniec miasta.
Okazuje się jednak, że z wielu rejonów nie wpłynęła do Ratusza ani jedna oferta. W wielu dzielnicach dosłownie nikt nie chciał prowadzić na koszt miasta kastracji i sterylizacji domowych psów i kotów oraz znakowania psów. Mowa o Abramowicach, Dziesiątej, Zemborzycach, Czubach Południowych, Węglinie Południowym, Węglinie Północnym, Konstantynowie, Szerokiem, Sławinie, Sławinku, Wieniawie, Śródmieściu i Starym Mieście.
We wszystkich wymienionych dzielnicach nie znalazł się też nikt zainteresowany zleceniem na sterylizację bezdomnych kotów, które miałyby być dostarczane do gabinetów m.in. przez ludzi wystawiających im miski i toczących nierzadko boje z sąsiadami. Tu zainteresowanie lecznic jest jeszcze mniejsze, bo chętnych nie było także na Wrotkowie, Ponikwodzie, Kalinowszczyźnie, Za Cukrownią i na Czechowie Północnym.
Przetarg na razie nie został rozstrzygnięty. – Trwa analiza ofert – informuje Olga Mazurek z Urzędu Miasta.