Inspektorat Uzbrojenia cofnął zaproszenia do przetargu na śmigłowce dla wojsk specjalnych. Nadzieję na realizację zamówienia miał m.in. PZL Świdnik. Tymczasem, jak się dowiedzieliśmy, wciąż trwają rozmowy ws. częściowej repolonizacji świdnickiego zakładu
Chodzi o przetarg na śmigłowce bojowego poszukiwania i ratownictwa. Poza PZL Świdnik, w postępowaniu udział brały jeszcze konsorcjum PZL Mielec z Sikorsky Aircraft Corporations i konsorcjum Airbus Helicopters z Heli Incest.
MON planuje kupić co najmniej osiem maszyn. Ale Inspektorat Uzbrojenia właśnie przekazał uczestnikom postępowania postanowienie o unieważnieniu zaproszenia do składania ofert ostatecznych. Oznacza to, że wybór śmigłowców dla armii jeszcze się opóźni.
Do sprawy odniósł się szef MON Mariusz Błaszczak, w rozmowie z Telewizją Trwam. – Chciałem tu podkreślić, że nieprawdą jest, że z jakiegokolwiek programu rezygnujemy. Śmigłowce dla wojsk specjalnych również zostaną zakupione. Chodzi tylko o ułożenie tych zamówień w pewnym katalogu – dodał.
Decyzja ta nie będzie miała wpływu na inne postępowanie, dotyczące wyboru czterech śmigłowców dla Marynarki Wojennej (do zwalczania okrętów podwodnych, wyposażonych dodatkowo w sprzęt medyczny pozwalający na prowadzenie akcji poszukiwawczo-ratowniczych).
Tymczasem, jak poinformował nas wiceminister inwestycji i rozwoju Artur Soboń, trwają też rozmowy ws. tzw. repolonizacji świdnickich zakładów. W grę wchodzi przejęcie części udziałów przez Skarb Państwa lub powołanie córki spółki, która byłaby włączona do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Wiadomo, że Włosi, właściciele PZL Świdnik, nie chcą sprzedawać pakietu większościowego spółki.
Rozmowy w sprawie śmigłowca szturmowego, który mógłby być podstawą do wspólnego kapitałowego projektu, trwają już od około roku. Jeśli dojdzie do takiego porozumienia, to Świdnik stałby się naturalnym partnerem dla polskiej armii w zakresie nowych śmigłowców oraz modernizacji i remontów.
Co na to wiceminister Artur Soboń? – Jestem całkowicie przekonany, że Świdnik dostanie kontrakt m.in. na śmigłowce morskie, bo ma najlepszą ofertę. Ale wiadomo, że w pierwszym rzędzie na pieniądze z modernizacji armii szansę mają firmy, które są własnością państwa. Dlatego tak naprawdę spokojny będę o przyszłość Świdnika, gdy będzie on kapitałową częścią polskiego przemysłu obronnego – mówi Soboń, który był zagorzałym zwolennikiem unieważnienia poprzedniego przetargu z czasów rządów PO (wówczas wygrał francuski Airbus).
– Gdyby przetarg z Airbusem doszedł do skutku, mielibyśmy do czynienia ze stopniowym końcem zakładów w Świdniku. Zatrzymaliśmy to – twierdzi Soboń. Według niego, dzięki tej decyzji Świdnik cały czas jest w grze.
O zakładach PZL Świdnik wspominał podczas niedawnej wizyty w Lublinie premier Mateusz Morawiecki. – Rozmawiam z ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem, żeby zamówienia wojskowe przychodziły nie tylko z zagranicy, ale również z Polski. Żeby ten zakład mógł się rozwijać – zapewniał. Premier nie podał jednak żadnych konkretów.
O komentarz poprosiliśmy PZL Świdnik, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi.