W Lublinie śmiertelnie ugodził nożem studenta prawa i poranił dwie inne osoby. Schwytano go w Wielkiej Brytanii.
- A już traciłam nadzieję, że go znajdą - powiedziała nam wczoraj matka zamordowanego studenta. - Synowi życia to nie zwróci, ale cieszę się, że sprawiedliwości stanie się zadość.
16 czerwca 2006 roku 18-letni Hubert Sz. wybrał się do lubelskiego klubu Joker. Zaprosił go tam sąsiad na osiemnaste urodziny. Impreza miała być bezpieczna, bo zamknięta dla osób postronnych. W lokalu na kilku "osiemnastkach” bawiło blisko stu osób. Około północy pojawił się tam 20-letni wówczas Marek B. z kompanami.
Byli agresywni, zaczepiali bawiących się nastolatków. Ochroniarz kazał im wyjść.
Przed restauracją intruzi zaatakowali trójkę uczestników imprezy. Michał M. został zraniony w łokieć, Ronald B. w przedramię. Najciężej ranny Hubert Sz. dostał cios w klatkę piersiową. Nóż przebił płuco, półtora centymetra od serca. Chłopak trafił do szpitala. Wydawało się, że dochodzi do siebie, ale po dwóch tygodniach zmarł.
Policja szybko ustaliła, że ciosy nożem zadawał Marek B. Nie udało się go schwytać. Prokuratura postawiła mu zarzut zabójstwa i zranienia dwóch pozostałych osiemnastolatków. Latem ub. roku zawiesiła śledztwo. Ale za "Bizonem” wysłano Europejski Nakaz Aresztowania, który pozwala na jego zatrzymanie w krajach Unii.
Nożownik wpadł w miniony wtorek w miejscowości Hull w północnej Anglii. Według portalu Gazeta.pl przyczynił się do tego prywatny detektyw, który poszukuje na Wyspach innego niebezpiecznego przestępcy z Lublina, Bogumiła Kaczmarczyka.
- Nadeszło do nas zawiadomienie o schwytaniu "Bizona” i podziękowanie od angielskiej policji za informacje, które pozwoliły na ustalenie miejsca pobytu mężczyzny - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji.
Lekarze, który przeprowadzali sekcję zwłok Huberta Sz. doszli do wniosku, że przyczyną zgonu studenta było zatrzymanie krążenia. Nie potrafili jednak doszukać się związku pomiędzy odniesionymi przez chłopaka ranami a jego śmiercią. Pobrali więc wycinki tkanki zmarłego do odpowiednich badań. Z winy prokuratury nie zostały jednak przeprowadzone.