Przedsiębiorcy chcący budować spopielarnię zwłok przy ul. Głuskiej odwołali się od decyzji władz miasta blokującej ich inwestycję. Twierdzą, że Ratusz bezprawnie unieważnił swą wcześniejszą zgodę na ulokowanie pieca kremacyjnego. Sprawa może trafić do sądu.
Spopielarnię na skraju Lublina, przy Głuskiej 254, chcą budować właściciele działającego tu zakładu kamieniarskiego. Już pod koniec 2013 r. wystąpili do władz miasta o tzw. wuzetkę, czyli decyzję ustalającą warunki zabudowy. To dokument niezbędny do starań o pozwolenie na budowę na działce, której przeznaczenie nie jest określone w planie zagospodarowania terenu.
W takich przypadkach to urzędnicy ustalają możliwy sposób wykorzystania działki, ale przed wydaniem decyzji mają obowiązek rozejrzeć się po okolicy i przeanalizować czy proponowana inwestycja nie kłóci się z otoczeniem.
Tak też było w tym przypadku. Urzędnicy uznali, że budowa spopielarni zwłok wkomponuje się w otoczenie i wiosną 2014 r. wydali inwestorowi „wuzetkę”. Mając ten dokument właściciele zakładu kamieniarskiego mogli wystąpić o pozwolenie na budowę. Nie dostali go, bo protest wszczęli sąsiedzi, którzy mieli za złe urzędnikom, że w 2014 r. rozejrzeli się tylko po działkach bezpośrednio przyległych do terenu inwestycji, choć może ona oddziaływać też na dalsze posesje.
Pod wpływem tych protestów urzędnicy wznowili postępowanie, które poprzednio zakończyło się korzystną dla inwestora decyzją. Jeszcze raz rozpatrzyli jego wniosek i wydali nową decyzję, tym razem odmowną.
– Uprawniony biegły uznał, że inwestycja miałaby szersze oddziaływanie i należy analizować większy obszar – tłumaczył Zbigniew Dubiel, koordynator zespołu radców prawnych Ratusza. Urzędnicy uznali, że spopielarnia nie pasuje do otoczenia, jeśli pod uwagę weźmie się również dalsze sąsiedztwo, a nie tylko to, co bezpośrednio przylega do działki, na której miałaby stanąć.
Przeciwnicy spopielani nie mogą jednak ogłosić zwycięstwa.
Inwestorzy skorzystali ze swych uprawnień i odwołali się od odmownej decyzji władz miasta. Tłumaczą, że Ratusz nie miał podstaw do tego, by rozszerzyć obszar objęty analizą.
– Pismo zostało przekazane Samorządowemu Kolegium Odwoławczemu – potwierdza Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta Lublina. O tym, kto ma rację, kolegium ma się orzec w ciągu 30 dni, ale jeśli uzna sprawę za skomplikowaną, trzeba będzie czekać dłużej.
Werdykt Samorządowego Kolegium Odwoławczego, jakikolwiek by nie był, nie musi zakończyć sporu między Ratuszem a inwestorem. Przegrana strona będzie mogła złożyć skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a od jego wyroku można jeszcze złożyć skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Przy takim obrocie spraw spór mógłby się toczyć latami.