Wieloletni pracownicy administracji UMCS złożyli pozwy przeciwko uczelni. Twierdzą, że zostali zwolnieni niezgodnie z prawem - informuje "Gazeta Wyborcza Lublin".
Jak informuje sobotnia "Gazeta Wyborcza”, oboje zaskarżyli to do sądu. Kwiatkowska i Ginalski najpierw domagali się w pozwach przywrócenia do pracy, potem jednak zmienili zdanie i zamiast tego zażądali odszkodowania. Twierdzili, że zostali zwolnieni w sposób niezgodny z prawem - bo (zgodnie ze statutem uczelni) najpierw rektor powinien zasięgnąć w tej sprawie opinii senatu, a tego nie zrobił.
Pierwszy wyrok zapadł przed wakacjami. Sąd Rejonowy w Lublinie zasądził dla Ewy Kwiatkowskiej pełną kwotę odszkodowania, której się domagała – wysokość trzech miesięcznych poborów, czyli ok. 25 tys. zł. UMCS odwołał się od tego wyroku do sądu okręgowego. Termin rozprawy jeszcze nie jest wyznaczony.
Tymczasem 23 września sąd ma wydać wyrok w sprawie, którą wytoczył uczelni Ginalski. Były dyrektor nie ukrywa, że spodziewa się rozstrzygnięcia podobnego do tego, które zapadło w przypadku Kwiatkowskiej. Obie sprawy są identyczne.
– Z komentarzem władze uniwersytetu wstrzymają się do prawomocnego rozstrzygnięcia, ale jeżeli uczelnia popełniła błąd, to poniesiemy tego konsekwencje finansowe – mówi "Gazecie” Marcin Lipowski, kierownik Zespołu ds. Informacji i Promocji UMCS.