Zamiast zadowolenia z początku roku szkolnego, było oburzenie. 4 września rodzice nie mogli wejść na teren podstawówki przy ul. Nałkowskich, bo dyrekcja chciała w ten sposób zadbać o „bezpieczeństwo”. – Sytuacja była patologiczna– uważa pani Patrycja.
Chaos, zdenerwowanie i tłum rodziców. Tak w skrócie można opisać obrazek z początku roku szkolnego w lubelskiej „trzydziestce”. – Panie nauczycielki wychodziły z karteczkami i przywoływały dzieci. A rodzice musieli stać pod placówką i czekać– relacjonuje nam pani Patrycja, mama jednego z uczniów. – Sytuacja była na tyle patologiczna, że wejścia do szkoły pilnowała Straż Miejska– denerwuje się nasza czytelniczka.
Placówka poinformowała wcześniej, że wpuszczani będą tylko rodzice dzieci z klas pierwszych. – I to też, maksymalnie tylko jeden rodzic. A inni nie mogli wchodzić ze względów bezpieczeństwa. O jakie bezpieczeństwo tu chodzi, bo nigdy z takim czymś się nie spotkałam. Chyba naturalne jest to, że chcemy zobaczyć wychowawcę, nauczycieli, już nie wspominając o wsparciu dziecka w tym ważnym dniu– tłumaczy pani Patrycja. Takich poirytowanych osób było więcej. – Właściwie to przed budynkiem był jeden wielki oburzony tłum– stwierdza kobieta.
Ale dyrekcja Szkoły Podstawowej numer 30 swoją decyzję tłumaczy troską o bezpieczeństwo. – Braliśmy pod uwagę liczne w ostatnim okresie incydenty cyberataków na naszą placówkę, które zdarzały się podczas dużych zgromadzeń. Wówczas była konieczność przeprowadzenia ewakuacji – przypomina dyrektor Małgorzata Wiślicka.
– Dlatego rozpoczęcie roku szkolnego przebiegło według harmonogramu zamieszczonego wcześniej na stronie internetowej – zaznacza pani dyrektor. Nie ma sobie przy tym nic do zarzucenia. – Nie otrzymaliśmy sygnału o tym, że choćby jedno dziecko nie zostało odprowadzone do swojego opiekuna. Ograniczenia w dostępie do szkoły są spowodowane wyłącznie koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa uczniów – stwierdza Wiślicka. Jej zdaniem, swobodny dostęp nie pozwoliłby na kontrolę tego, kto i w jakim celu wchodzi na teren tak dużej podstawówki.
Jednak, takie rozwiązanie nie spodobało się też kuratorium. – Do zadań dyrektora szkoły rzeczywiście należy zapewnianie uczniom i pracownikom bezpieczeństwa. Jednak należy pamiętać, że rodzice są najważniejszym partnerem szkoły w realizacji jej wychowawczych celów i ograniczanie im możliwości wejścia może mieć miejsce jedynie w wyjątkowych, szczególnych okolicznościach– podkreśla Jolanta Misiak, dyrektor wydziału pragmatyki zawodowej i analiz w lubelskim Kuratorium Oświaty.
– Jeżeli rozwiązania przyjęte przez dyrektora szkoły budzą wątpliwości rodziców, sprawą powinna zająć się rada rodziców– sugeruje Misiak. Przypomina tez, że to nie przepisy oświatowe regulują kwestię wchodzenia rodziców na teren danej placówki, tylko statuty szkół.