Pracownicy szpitala im. Jana Bożego mają dość. Już kolejny miesiąc czekają, aż władze województwa zaczną ratować ich szpital.
- Mamy nieudolną dyrekcję. Ludzie odchodzą do innych szpitali, gdzie zarabiają o tysiąc złotych więcej. Dyrektor nie rozwija szpitala - żaliła się Lidia Harnatkiewicz, wiceprzewodnicząca związku pielęgniarskiego w szpitalu, która ma 1300 złotych pensji zasadniczej brutto.
- Ciągle słyszymy od Zarządu Województwa, że nie mają czasu, że trzeba poczekać, obiecują, kiwają głowami ze zrozumieniem - wtórowała jej Marzena Siek, przewodnicząca związku pielęgniarek w Janie Bożym z pensją 1400 zł. - Odwlekają, zbywają nas. Gdybym ja tak pracowała, pół Lublina by umarło.
Wczoraj Jarosław Zdrojkowski, marszałek województwa... nie miał dla nich czasu.
Poszli do Andrzeja Olborskiego, wicemarszałka ds. służby zdrowia. Powiedział to, co już mówił kilkakrotnie. - Poręczymy szpitalowi kredyt w wysokości 5 mln złotych. Dyrektor Cioczek ma także trzyletni plan redukcji personelu o 160 osób, co powinno przynieść oszczędności.
Na te słowa chirurg dr Anna Paszczyk, się zdenerwowała. - Dlaczego zaczynamy od redukcji? - pytała. - Dyrektor nie ma wizji szpitala. Nic nie zrobił przez 10 lat. W innych szpitalach remontują, kupują sprzęt za pieniądze unijne. Niedługo nie będzie kogo zwalniać, bo szpitala nie będzie.
Stefan Panasiuk, szef związku zawodowego lekarzy w szpitalu przekonywał, że nie tylko o pieniądze chodzi. - Potrzebujemy prawdziwego menedżera - mówił. - Dyrektor zamiast rozwijać szpital, zwija go. Jest skonfliktowany z załogą. Pacjenci leżą w tragicznych warunkach. Nie mamy nawet szpitalnego oddziału ratunkowego.
Olborski zapytał: Co jest dla was ważniejsze, usunięcie dyrektora czy kasa?
- Jedno i drugie - odparli chórem.
Marszałek Olborski wyszedł z gabinetu. Poszedł do marszałka Zdrojkowskiego na szybką naradę. - Bądźcie cierpliwi. Potrzebujemy trochę czasu na decyzje - powiedział po powrocie. I były to słowa, które pracownicy szpitala już wiele razy słyszeli.
Dali urzędnikom czas do połowy września. - W razie czego jesteśmy gotowi do strajku - ostrzegli.