Na sesję Rady Miasta każdy może wejść i swobodnie nagrywać posiedzenie. Jednak mieszkaniec, który poprosił Ratusz o udostępnienie nagrania dowiedział się, że jest z tym problem. Jaki? Ano taki, że na nagraniu mógłby usłyszeć to, co usłyszałby będąc na sesji
Dlaczego? Ratusz tłumaczy, że mikrofony mogły zarejestrować "wypowiedzi osób dokonane poza formalnym tokiem obrad, tj. gdy mikrofon nie był wyłączony w czasie zarządzonej przerwy w obradach”.
- Informatyk musiałby siąść i powycinać pewne rzeczy, żeby nagranie pokrywało się z protokołem - wyjaśnia Dorota Bartoszczyk, dyrektor Biura Rady Miasta.
Dodajmy, że słuchać tego, co dzieje się w sali można do woli na żywo, bo na czas przerw publiczność nie jest wypraszana z sali.
Urzędnicy tłumaczą też, że z nagrania trzeba by usunąć nazwiska osób, które skarżyły się na prezydenta i jego podwładnych. W papierowym protokole zamiast imion i nazwisk są tylko ich pierwsze litery, np. zamiast Jana Kowalskiego jest J.K. 4 września rozpatrywano trzy takie skargi, a nazwiska ich autorów - jak zawsze - padały na sesji i słyszeli je wszyscy obecni, mogąc je do woli notować i nagrywać.
- Tak, każdy może nagrywać, ale to on bierze odpowiedzialność za dalsze rozpowszechnianie - tłumaczy Bartoszczyk. Dodaje, że w miejscu imion i nazwisk trzeba by nałożyć np. sygnał "piiiip”, a to już "informacja przetworzona”. A skoro tak, to mieszkaniec został wezwany do "wykazania powodów, dla których żądanie udzielenia przedmiotowej informacji przetworzonej będzie szczególnie istotne dla interesu publicznego”. Jeśli tego nie wykaże, nagrania nie dostanie.
Tymczasem bez żadnych wniosków i tłumaczenia się urzędnikom nagrania z obrad mogą oglądać mieszkańcy Warszawy i nie jest tam problemem umieszczenie "piiiii” w miejscu nazwisk osób skarżących. Mało tego, stołeczne sesje są transmitowane.
W Lublinie uruchomienie transmisji było proponowane już kilkakrotnie, ale nigdy nie doszło do skutku. Jako jeden z powodów podawano nieoficjalnie to, że radni mogliby popisywać się i przedłużać swoje przemowy wiedząc, że mogą być słuchane przez wyborców. Tymczasem transmitowane są m.in. sesje radnych z Wrocławia, Łodzi, czy - nie szukając daleko - Kraśnika.