Likwidację Cukrowni "Lublin” przyklepała dziś Agencja Rynku Rolnego przekazując wniosek Krajowej Spółki Cukrowej do KE.
Dostaniemy te pieniądze, jeśli spółka wywiąże się z planu restrukturyzacyjnego dołączonego do wniosku. A ten zakłada wyłączenie z produkcji Cukrowni "Lublin” wraz z demontażem urządzeń do produkcji cukru.
- Wciąż nie możemy w to uwierzyć. To jakiś absurd - mówi Grzegorz Ryczek z Komitetu Obrony Cukrowni. - Przeciwko likwidacji Cukrowni "Lublin” jest sejmowa komisja rolnictwa, minister rolnictwa, a wreszcie sam minister skarbu, który jest właścicielem KSC. A jednak wbrew ich woli podjęto taką decyzję.
Cukrownicy zapowiadają, że nie oddadzą cukrowni bez walki. - Będziemy odwoływać się do Komisji Europejskiej. I pilnować zakładu, żeby nikt go nie zaczął rozbierać - dodaje Ryczek.
- To skandal, który obnaża niemoc państwa wobec samowoli władz KSC! - nie przebiera w słowach Jan Łopata, poseł PSL. - Tam będzie miał co robić prokurator, bo cały ten projekt został sfałszowany. Już po terminie zapisano w nim likwidację silosu i pakowni.
Władze KSC przyznają, że dokonały korekt we wniosku. Tłumaczą to nowymi wytycznymi z Unii Europejskiej.
- Nakazały one spółce zdemontowanie nie tylko linii produkcyjnych, ale również magazynowych i pakujących - tłumaczy Łukasz Wróblewski, rzecznik KSC. I zapewnia, że spółka będzie jednak zabiegać o pozostawienie silosu oraz urządzeń pakowni w cukrowni.
W obronie lubelskiej cukrowni zgodnie stanęły ponad dwa miesiące temu władze województwa, miasta, wszyscy lubelscy parlamentarzyści, a nawet metropolita lubelski Józef Życiński. Planów likwidacji cukrowni nie zaakceptował także minister skarbu Aleksander Grad.
Uznał, że są one nieuzasadnione i zapowiedział zmiany we władzach spółki. Ma do nich dojść 29 lutego. Dokładnie w tym samym terminie Komisja Europejska poinformuje o przyznaniu rekompensaty finansowej, o którą zawnioskowała KSC.