Artur N., Czeczen z rosyjskim paszportem, będzie odpowiadał przed polskim sądem za terroryzm. W marcu ubiegłego roku wpadł w ręce pograniczników. Przemycał blisko tysiąc zapalników do bomb, setki sztuk amunicji i dwa najwyższej klasy karabiny snajperskie.
– To grupa znana, jako "Emirat Kaukaz". Jej członkowie przyznali się m.in. do zamachu na podmoskiewskie lotnisko, w którym zginęło 37 osób – mówi prokurator Andrzej Jeżyński z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.
Czeczen mieszkał w Austrii, gdzie przyznano mu status uchodźcy. Śledczy ustalili, że był zaangażowany w działalność organizacji znanej jako "Emirat Kaukaz". Jednym z dowodów są m.in. analizy połączeń telefonicznych. Działalność grupy badają austriackie służby. Współpracują z polskimi prokuratorami.
34-latek wpadł w marcu ubiegłego roku na przejściu granicznym w Dorohusku. Wcześniej próbował przekroczyć granicę ukraińsko – rosyjską. Oficjalnie, zatrzymano go u nas w wyniku wyrywkowej kontroli celnej.
– Uchodźca z Austrii wraca po paru dniach z Ukrainy, samochodem zarejestrowanym na Litwie. Taka sytuacja zwraca uwagę – dodaje Jeżyński.
W audi, którym poruszał się Artur N. odnaleziono blisko tysiąc zapalników, które mogły posłużyć do budowy bomb. W sumie zawierały one ok. kilograma materiału wybuchowego. Czeczen przewoził również 340 sztuk amunicji oraz dwa karabiny snajperskie.
– To broń z najwyższej półki, używane tylko przez strzelców wyborowych w siłach specjalnych – dodaje Jeżyński.
Śledczy ustalili, że Artur N. przewoził broń i materiały wybuchowe z Austrii, przez Polskę, Ukrainę. Towar miał trafić na Kaukaz.
Prokuratorzy oskarżają Artura N. nie tylko o udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze terrorystycznym. Kolejny zarzut to nielegalne posiadanie broni.
– Została ona kupiona zgodnie z prawem, w Austrii. Natomiast oskarżony nielegalnie wszedł w jej posiadanie – dodaje Jeżyński.
Arturowi N. grozi od 8 do 10 lat więzienie. Od roku siedzi w areszcie i nie przyznaje się do winy.