Policjanci z Kazimierza zatrzymali gwałciciela. Jest już w areszcie. Wpadł, kiedy zaatakował dwie dziewczyny zjeżdżające na sankach. Groził im nożem.
– Osiemnastolatek podbiegł do jednej z dziewczyn – mówi komisarz Roman Maruszak z puławskiej policji. – W ręku trzymał nóż. Zranił ją. Na szczęście niegroźnie.
Przerażone dziewczyny narobiły wrzasku. Usłyszał to ich dziadek. Wybiegł z domu. Bandyta uciekł. Mężczyzna natychmiast zadzwonił na policję w Kazimierzu. Po kilkunastu minutach pojawił się radiowóz. Policjanci zatrzymali sprawcę w pobliżu szkoły. 100 metrów od miejsca napadu. Był pijany. Nie stawiał oporu.
Podczas przesłuchania zatrzymany bandyta przyznał się do listopadowych napadów. Do wszystkich doszło w ciągu jednego dnia
– 21 listopada.
– Na swoje ofiary wybrał samotnie idące wąwozem kobiety – mówi komisarz Maruszak. – Atakował, przystawiając im nóż do gardła. Spłoszył go prawdopodobnie przejeżdżający samochód. Od listopada w tym miejscu było spokojnie. Sprawcę trudno było namierzyć. Na naszym terenie pojawiał się rzadko. Sam mieszkał w okolicach Końskowoli. Przed tymi listopadowymi napadami pił alkohol. To dla odwagi. Bandyta znał dobrze okolice. Wiedział, że w tym miejscu może natrafić na samotnie idące kobiety. Czuł się bezkarnie. Nikt go nie niepokoił.
Jego ofiarą stała się w ubiegłym roku młoda dziewczyna. Nie spodziewała się ataku. Brutalnie ją zgwałcił. Groził nożem. Zabrał jej też... 3 zł. Tyle tylko miała. O zgwałceniu policjanci dowiedzieli się swoimi „kanałami”. Dziewczyna prawdopodobnie bała się przyznać. Po tych napadach policjanci kilkakrotnie urządzali zasadzkę. Bezskutecznie. Gwałciciel zniknął. Aż do piątku, kiedy pojawił się ponownie.
Wczoraj osiemnastoletni gwałciciel trafił na salę sądową. Sąd nie miał wątpliwości. Najbliższe trzy miesiące spędzi za kratkami. Grozi mu do 10 lat więzienia.