Gdyby to był prawdziwy wypadek, skutki byłyby tragiczne. Ale w piątek w poprzek torów postawiono wyrejestrowany samochód, a uderzyła w niego wolno jadąca drezyna.
Taka symulacja wypadku odbyła się w piątek w pobliżu przystanku kolejowego Lublin Ponikwoda na torze prowadzącym do Lubartowa. - Gdyby do takiego zdarzenia doszło dalej od przystanku, pociąg byłby bardziej rozpędzony, nawet do 120 km/h - mówi Lech Olszewski, zastępca dyrektora Zakładu Linii Kolejowych w Lublinie.
- Przy takiej prędkości droga hamowania ciężkiego pociągu to 1000 metrów, a znacznie lżejszego szynobusu to 700 metrów. Tego samochodu nie widzielibyśmy już z tego miejsca, a skutki byłyby tragiczne.
Co roku w regionie lubelskim dochodzi średnio do 15-17 wypadków na przejazdach kolejowych. W ubiegłym roku było ich 17, na szczęście obyło się bez ofiar śmiertelnych. W tym roku zanotowano już sześć wypadków na przejazdach. Główna przyczyna to nieuwaga kierowców, choć zdarzają się bardziej złożone sploty wydarzeń, jak choćby te, które doprowadziły do wypadku na Zamojszczyźnie.
Nawigacja GPS wyprowadziła w pole Niemca jadącego swym mercedesem do Nielisza. Kierowca próbował wycofać się z polnej drogi i zaklinował się między szynami. W jego auto uderzył szynobus jadący do Zamościa. Kolejowy pojazd zapalił się. Straty oszacowano na blisko 4 miliony złotych. Szynobus od lutego ubiegłego roku do dzisiaj nie wrócił z naprawy.