Helena Woś z Lublina została odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za bohaterską postawę i niezwykłą odwagę wykazaną w ratowaniu życia Żydom podczas II wojny światowej, za wybitne zasługi w obronie godności, człowieczeństwa i praw ludzkich.
Helena Woś urodziła się 20 września 1919 r. Wraz z mężem Pawłem, jako młode małżeństwo, prowadzące gospodarstwo rolne, udzielali pomocy trzem Żydom. Jeden z nich Lejzor Zandberg uczęszczał do szkoły razem z Heleną. Pozostała dwójka nie jest znana z nazwiska, lecz Helena Woś podejrzewa, iż pochodzili z Bychawy. Wosiowie udzielali pomocy poprzez znajdywanie schronienia, dostarczanie żywności i odzieży. Ukrywani Żydzi przeżyli II wojnę światową. Zandberg wyjechał do Gdańska i zmienił nazwisko na Leon Adamski.
Helena i Paweł Woś zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata w 1992 r.
We wtorek w czasie wręczenia odznaczenia wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Mateusz Szpytma podkreślił wagę czynów, których dokonało małżeństwo.
– Proszę być dumnym z tego jakich państwo mają bliskich – zwrócił się wiceprezes IPN do towarzyszącej odznaczanej, wnuczki Wiesławy. – To jest jedno z najwyższych odznaczeń, jakie przyznaje Rzeczpospolita. Jest pani w wąskim gronie bohaterów. To było nie tylko przyzwoite zachowanie, ale i bohaterskie.
Zastępca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej stwierdził także, że wszyscy, którzy ratowali Żydów w czasie II wojny światowej są bohaterami. Zaznaczył, że czynili tak, choć groziła za to najwyższa kara.
Po odczytaniu przez dyrektora lubelskiego IPN, Marcina Krzysztofika, aktu odznaczenia i wręczenia orderu Helenie Woś bohaterka nie kryła wzruszenia.
– Drżeliśmy na każdym kroku, ale szkoda było ludzi. Przychodzili do nas nocami. Wiedzieliśmy wcześniej, że przyjdą. Jeden z nich był moim kolega ze szkoły. Od dziecka znałam Lejzora Zandberga i jego rodzinę. To byli bardzo porządni ludzie. W Bychawie nie żyliśmy w konflikcie z Żydami. Mój mąż, jeszcze jako kawaler, był zapraszany na żydowskie wesela. Ukrywaliśmy ich gdzieś na wsi. Mąż - ze względu na moje bezpieczeństwo - nawet nie mówił gdzie. Oni wszyscy przeżyli wojnę i z Zandbergiem, dopóki żył, utrzymywaliśmy kontakt – powiedziała odznaczona.