O ponad 6 mln zł zdążyła podrożeć budowa nowego dworca autobusowego, chociaż została rozpoczęta niecałe pół roku temu. Nieoczekiwanym wydatkiem okazało się usunięcie i utylizacja odkrytych tutaj podziemnych zbiorników z chemikaliami.
Odkryte w ziemi konstrukcje są pozostałością dawnej gazowni, która działała na tym terenie kilkadziesiąt lat temu. To od niej wzięła swoją nazwę ul. Gazowa. – W trakcie prowadzenia robót odkryto sześć zbiorników – potwierdza Justyna Góźdź z biura prasowego Ratusza.
Pozbycie się tych elementów ma kosztować 6,4 mln zł. O taką kwotę mają wzrosnąć tegoroczne wydatki na budowę dworca autobusowego. Prezydent poprosił już Radę Miasta o zarezerwowanie w budżecie Lublina dodatkowych pieniędzy na „usunięcie i utylizację 6 sztuk zbiorników z zanieczyszczeniami ropopochodnymi”. Decyzję w tej sprawie radni mają podjąć podczas dzisiejszego posiedzenia.
Zbiorniki były niespodzianką, chociaż teren budowy, przynajmniej teoretycznie, powinien być przebadany, także przez geologów.
– Sytuacja nie była możliwa do przewidzenia na etapie projektowania. Źródła historyczne mówią o rozbiórce wszystkich elementów po starej gazowni – przyznaje Góźdź. – W trakcie badań geologicznych nie natrafiono na zbiorniki, nie były one również naniesione na mapach. Teraz zostaną rozebrane i zutylizowane.
Z prezydenckiego projektu uchwały dowiadujemy się, że całkowity koszt Zintegrowanego Centrum Komunikacyjnego z nowym dworcem przekroczy już 313 mln zł.
Dworzec nie jest pierwszą miejską inwestycją, która drożeje w trakcie robót. Sztandarowym przykładem był park Ludowy. Gdy wykonawca prac (firma Budimex) był wpuszczany na teren inwestycji, zawarty z nim przez miasto kontrakt opiewał na 34,4 mln zł. Ostatecznie koszty sięgnęły 45 mln zł.
Dlaczego tak się stało? Najpierw okazało się, że podziemny system drenów jest w znacznie gorszym stanie niż wynikało to z projektu, więc trzeba go było wymienić. Następnie konieczne były zmiany w projekcie alejek, bo miasto nie dostało zgody na wycięcie części drzew. Kolejnym problemem okazał się grunt pod projektowanymi nowymi alejkami. Jego rzeczywista nośność odbiegała od tej zapisanej w projekcie, więc grunt trzeba było wymienić.