Lubelski sąd zalała fala pozwów o zapłatę za krzywdy wyrządzone przez wojny, okupantów oraz spółdzielnie mieszkaniowe. Mieszkanka gminy Drelów upomina się nawet o odszkodowanie za ojca, który służył w carskiej armii.
Wydział IV Sądu Okręgowego w Lublinie rozpatruje sprawy o odszkodowanie za pozbawienie wolności związane z działalnością niepodległościową od 1944 do 1989 r. W ostatnich dniach wpłynęło tam 150 nowych pozwów. Kilkadziesiąt dotyczy krzywd, za które odszkodowanie przyznane być nie może.
Mieszkanka Gminy Drelów pozwała ambasadę rosyjską. Domaga się ponad 1,1 tys. rubli w złocie. To za to, że jej ojciec, żołnierz carskiej armii, trafił do niemieckiej niewoli. Kolejny mieszkaniec Lubelszczyzny chce pieniędzy za zniszczenia, które w 1939 roku dokonała armia niemiecka w jego miejscowości.
Niektóre z pozwów dotyczą czasów PRL. Lublinianin skarży się, że stracił wtedy zdrowie. Miał być przez cały czas podsłuchiwany przez bezpiekę, która na dodatek podtruwała mu jedzenie w restauracjach. Innemu również zmarnowała życie: nie zgłosił się na milicję, zaczął się ukrywać i wpadł przez to w stres a potem w chorobę. Członek spółdzielni mieszkaniowej domaga się zaś miliona złotych dla każdego mieszkańca za to, że musi płacić zawyżony czynsz a majątek narodowy ciągłe jest rozkradany.
Sąd nie może takich pozwów zostawić bez odzewu. Najpierw wzywa ich autorów do sprecyzowania, o co im chodzi. - Jeśli uzupełnią braki, sprawy zostaną skierowana do rozpatrzenia na sali sądowej - mówi sędzia Mirosław Styk, zastępca przewodniczącego IV wydziału SO w Lublinie.
- Będzie je rozpatrywać trzech zawodowych sędziów.