Lekarze oddziału ginekologiczno-położniczego ze szpitala przy al. Kraśnickiej
w Lublinie wybrali mniejsze zło. Aby uniknąć zwolnień zaproponowali, że przejdą na trzy czwarte etatu.
W tym samym czasie dyrektor placówki chciał powołać swojego czwartego zastępcę.
- Nie chcemy stracić pracy i oddziału, dlatego zaproponowaliśmy, że przejdziemy na trzy czwarte etatów - mówi dr Dariusz Włodarczyk. - Oznacza to zmniejszony o dwie godziny czas pracy oraz mniejszą pensję.
Oddział liczy 68 łóżek (w tym 14 jest wyłączonych do remontu). Ma stuprocentowe obłożenie. Pracuje na nim 16 lekarzy, kilka pielęgniarek i 60 położnych. Średnia płaca lekarza wynosi 1600-1800 zł (kwoty bez dyżurów). Gdy przejdą na okrojone etaty, stracą jedną czwartą dochodów.
Jak zaznacza dr Piotr Wieczorek, ordynator oddziału, jest to dopiero pomysł poddany pod dyskusje. Czy przypadnie dyrekcji do gustu? - Raczej przychylimy się do tej propozycji - mówi Stefan Chudzik, zastępca dyrektora ds. ekonomicznych. - Stawki z kasy chorych są niewystarczające. Koszty osobowe stanowią 40 proc. globalnych kosztów oddziału. Jeżeli lekarze przeszliby na trzy czwarte etatów, pozwoliłoby to zmniejszyć straty o 15 proc.
Niedawno Stefan Ciszewski, dyrektor szpitala, zaproponował zmianę w statucie szpitala, aby zwiększyć obsadę dyrektorską z trzech do czterech zastępców. Zapis o kolejnym dyrektorze ds. jakości miał być jedynie formalnym przypieczętowaniem i tak sprawowanej i opłacanej od lipca br. funkcji przez Witolda Fijałkowskiego. Zarząd Województwa odrzucił pomysł.
Z jednej strony lekarze rezygnują ze swoich etatów, z drugiej administracja mnoży swoje? - Czwarty dyrektor jest nieaktualnym pomysłem - odpowiada dyr. Ciszewski. - Dr Fijałkowski nie pełni już funkcji dyrektora tylko asystenta ds. jakości.