Radni olali nas równo - mówiły dziś zdesperowane położne i pielęgniarki po wyjściu z sesji sejmiku.
O sprawie piszemy od kilku miesięcy. Tyle załoga szpitala walczy o swoje postulaty.
Miesiąc temu zrozpaczeni pracownicy przyszli prosić o pomoc marszałka województwa. Dziś pojawili się w urzędzie z transparentami: "Czy macie sumienie? Nasze pensje to głodowe uposażenie” i "Już niedługo w Bożym Janie żadna położna i pielęgniarka nie zostanie”. - Kiedy inne zakłady opieki zdrowotnej konsumowały coraz większe środki wojewódzkie, nasza jednostka funkcjonowała na nasz pracowników koszt - mówiła do radnych Marzena Siek, przewodnicząca związku pielęgniarek w szpitalu.
Radni usłyszeli też, że z powodu pensji szpital opuszczają kolejni fachowcy. - Jesteśmy zażenowane, bo nikt z radnych ani z Zarządu Województwa nawet nie podjął tematu - mówiły tuż po wyjściu.
- Nie mamy prawa ręcznego sterowania jednostką - tłumaczy Andrzej Olborski, wicemarszałek ds. służby zdrowia. - Poręczyliśmy szpitalowi 5 mln zł kredytu na inwestycje. To stworzy możliwość zwiększenia w przyszłym roku kontraktu szpitala z 36 do 40 mln zł. A to pozwoli na podwyżki.
We wtorek w sprawie Jana Bożego Olborski negocjował z dyrekcją lubelskiego NFZ. - Udało się znaleźć środki, które jeszcze w tym roku mogą być przeznaczone na premie dla załogi - mówi marszałek. Chodzi o 800 tys. zł. - Ale obietnicy wypłaty premii nie dostaliśmy od dyrektora Piotra Cioczka na piśmie - odpowiada położna Lidia Członka. - A on już wiele obiecywał i nie dotrzymywał słowa.
Dlatego pracownicy szpitala domagają się jego dymisji. - Głowa dyrektora na tacy i 500 zł podwyżki. Żebyśmy zarabiali tyle, co załoga w innych lubelskich szpitalach
Dyrektor Cioczek był wczoraj nieuchwytny.