Choć specjaliści podkreślają, że szczepienie jest najlepszym sposobem uniknięcia grypy, to mieszkańcy naszego regionu korzystają z tej możliwości niezwykle rzadko. Przykład postanowił dać sam wojewoda lubelski, który pokazał, że igły się nie boi.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Obecnie trwa sezon zachorowań na grypę. W ciągu ostatniego tygodnia w województwie lubelskim zanotowano blisko 3 tys. przypadków tej choroby. 21 z nich to przypadki tzw. świńskiej grypy, czyli odmiany wirusa AH1N1. W związku ze zwiększoną zachorowalnością ograniczenia wprowadziły lubelskie szpitale. Zakaz odwiedzin pacjentów obowiązuje w COZL i SPSK 4 oraz na kilku oddziałach SPSK1. Z kolei Uniwersytecki Szpital Dziecięcy i szpital Jana Bożego ograniczyły liczbę odwiedzających do jednej osoby.
– Początek lutego to czas, w którym co roku grypa zbiera największe żniwo – przyznaje Mirosław Starzyński, lubelski państwowy wojewódzki inspektor sanitarny. – Najlepszym sposobem zabezpieczenia się przeciwko tej chorobie jest szczepienie. Firmy farmaceutyczne przygotowały dla Polski 1,4 miliona dawek szczepionek, które odpowiadają dominującym u nas typom wirusa, w tym odmianie AH1N1. Niestety, w naszym województwie tzw. wyszczepialność jest słaba i wynosi poniżej 2 proc, przy średniej krajowej na poziomie niemal 4 proc. Tymczasem w USA szczepi się ok. 50–60 proc. społeczeństwa.
Epidemiolodzy radzą, by ze szczepień korzystały szczególnie dzieci do lat 7 i osoby powyżej 60 roku życia, a także cierpiące na schorzenia układu krążenia i oddechowego, chore na nowotwory. Szczepionka nie zaszkodzi również zdrowym.
Przykład postanowił dać wojewoda lubelski Przemysław Czarnek. Po wtorkowym posiedzeniu Wojewódzkiego Zespołu Zarządzania Kryzysowego, którego tematem była m.in. sytuacja związana z zagrożeniem wirusem grypy, udał się na szczepienie do przychodni przy ul. Spokojnej.
– Po raz kolejny słyszymy, że wszyscy boją się grypy, podczas gdy mamy szczepionkę, z której nie korzystamy. Muszę przyznać, że sam szczepię się pierwszy raz i poczułem lekki wstyd, kiedy usłyszałem od epidemiologów, że jest tak mało osób, które się na to decydują – mówi wojewoda.