Substancje odurzające działające podobnie jak narkotyki od piątku będą do kupienia w Lublinie. Legalnie, jedynie za okazaniem dowodu osobistego.
- Produkty oferowane przez "funshopy” (zabawowe sklepy - red.) są legalną, przewidywalną w użyciu i bezpieczną alternatywą dla narkotyków - mówi Piotr Domański, rzecznik firmy, która ma już w Polsce 11 "funshopów”, a za kilka miesięcy planuje mieć setkę.
Tymczasem w jednym ze sklepów internetowych tej angielskiej sieci, przy niektórych produktach znaleźliśmy ostrzeżenia: "Nie do spożycia przez ludzi”. - O Boże, nie wiedziałam, że to tak szybko trafi do nas - nie kryje przerażenia Iwona Sztajner z lubelskiego Monaru. - Te substancje wywołują zmiany w zachowaniu i percepcji, mogą uszkodzić system nerwowy. Dopalacze mogą też otworzyć drzwi do korzystania z narkotyków. Jednak jak przekonać o tym młodych ludzi, skoro takie sklepy działają oficjalnie?
Zobacz co sądzą o sklepie z używkami lublinianie:
- Wszystko, co pobudza lub zwiększa metabolizm może być szkodliwe. Branie substancji nieznanego pochodzenia zawsze jest groźne - ostrzega dr Hanna Lewandowska-Stanek, ordynator Regionalnego Ośrodka Toksykologii Klinicznej w Lublinie.
Tymczasem władze niektórych miast próbują walczyć z "funshopami”. Na wojnę z nimi poszedł Jerzy Kropiwnicki, prezydent Łodzi. Zawiadomił prokuraturę, a ta wszczęła śledztwo. Od kilkunastu dni bada, czy sklep handlował tzw. prekursorami narkotyków. Z kolei w Rzeszowie mieszkańcy domagają się zamknięcia punktu sprzedaży - mają dość burd i bójek w okolicy.
- Prezydent wie o otwarciu. Sprawdzamy, czy mamy możliwość działania, oczywiście w granicach prawa - mówi Iwona Blajerska, rzecznik prezydenta Lublina.
Policjanci rozkładają ręce. - Jeśli te substancje nie znajdują się w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii, to nie mamy podstaw do działania. Nie możemy pouczać, moralizować czy straszyć. Apelujemy natomiast o rozsądek - stwierdza Janusz Wojtowicz, rzecznik lubelskiej policji.