Pomysł podwyżek cen biletów w autobusach rozpętał wśród naszych Internautów prawdziwą burzę. - Propozycje i ich uzasadnienie, przygotowane przez Zarząd Transportu Miejskiego w Lublinie można uznać za kuriozalne - pisze Internauta pan Tomasz Dybalski, który od niedawna mieszka w Lublinie.
Witam!
Mieszkam w Lublinie od niedawna, ale o lubelskiej komunikacji zdążyłem wyrobić sobie już złą opinię. Przesyłam list w sprawie planowanych podwyżek cen biletów. Porównuję trochę do Radomia, z racji, że stamtąd pochodzę:
Na początku ZTM pokazuje wzrost wynagrodzeń w latach 2006-2009. Warto się jednak zastanowić, jak ten wskaźnik wygląda wśród pasażerów komunikacji miejskiej. Bo czy ludzie, których dochód rósł najszybciej, są stałymi użytkownikami komunikacji publicznej? Tym wskaźnikiem ZTM pokazuje tylko, że Lublin jest miastem biednym i tylko z tego wynika, że podwyżki nie są wskazane. ZTM zresztą widzi to, co chce. Dlaczego nie porównuje wskaźników ekonomicznych do miast, w których komunikacja funkcjonuje dużo lepiej, na przykład do Radomia, czy Gdyni?
Po drugie, ZTM pokazuje, że przewoźnikom płaci MPK 5,96 złotego za każdy przejechany wozokilometr. Nie wiem, w jaki sposób stawka ta została wyliczona, ale wygląda na to, że wzięła się "z kosmosu”. Dla przykładu, w Radomiu Miejski Zarząd Dróg i Komunikacji płaci komunalnemu przewoźnikowi o ponad złotówkę taniej. Prywatny przewoźnik ITS Michalczewski za 4,97 złotego wozi radomian nowoczesnymi, klimatyzowanymi solarisami (obowiązują miejskie bilety).
Ponad 90 proc. radomskiego taboru autobusy niskopodłogowe, a prawie połowa została wyprodukowana po 2000 roku. Za bilet płaci się w Radomiu 2,10 złotego, przy czym obecna cena obowiązuje od początku 2009 roku i była to pierwsza podwyżka – o 30 groszy - od 8 lat. W 2008 roku w Radomiu koszty funkcjonowania wyniosły 45 milionów złotych, wpływy z biletów – trochę ponad 30 milionów. W Lublinie istnieją obawy, że przychód z biletów nie pokryje nawet połowy kosztów.
Cena, jaką musi płacić miast lubelskiemu MPK jest nieadekwatna również w stosunku do jakości świadczonych usług. My, pasażerowie musimy jeździć autobusami w większości starymi, brudnymi i niepunktualnymi. To, że wozy są zaniedbane widać gołym okiem. Lubelskie MPK ze względu na zły stan techniczny zaczyna kasować dwunastoletnie neoplany, które w Radomiu sprawują się świetnie (http://phototrans.eu/14,357870,0,Neoplan_N4020_2196.html, http://phototrans.eu/14,231907,0,Neoplan_N4020_2192.html).
Nadal wożą nas za to stare ikarusy, z których rekordzista ma 28 lat! (http://phototrans.eu/15,194221,99.html) Drogie są bilety okresowe, które nie obowiązują w autobusach prywatnych.
Dramatyczny stan lubelskiej komunikacji to wynik błędów popełnianych przez kilkanaście lat. Teraz, nie wiedzieć czemu, koszty nietrafionych decyzji, próbuje się przerzucić na pasażerów. Funkcje organizatora komunikacji i przewoźników rozdzielono dopiero niedawno (w Radomiu w 1993 roku), w porę nie zapanowano nad przerostem zatrudnienia w MPK, przez co prawie doprowadzono tę spółkę do upadku. Zamiast ogłaszać przetargi na obsługę linii, pompowano kasę w niewydolną miejską firmę.
Komunikacja miejska w Lublinie nadal zarządzana jest nieefektywnie. Zamiast zachęcać do korzystania z jej usług czyni się wręcz odwrotnie. Jeśli podwyżki wejdą w życie, liczba pasażerów spadnie na pewno.
Jak można zachęcić mieszkańców Lublina do jeżdżenia autobusami (czy też trolejbusami)? Przede wszystkim odpowiadając na ich potrzeby. Jako, że na komunikacji trochę się znam, wiem, że nie mogę wymagać bezpośrednich połączeń w każde miejsce. Ale boli mnie, że mieszkając na jednym z największych lubelskich osiedli nie mam dojazdu do dworca PKP, za to trzy z sześciu linii jadą w to samo miejsce.
Dlaczego na "26” notorycznie zamiast autobusów przegubowych kursują wozy krótkie, a pasażerowie się do nich nie mieszczą? Dlaczego popularne przystanki przy Muzycznej i UMCS-ie obowiązują tylko w jednym kierunku? Takich przykładów można podać mnóstwo. I wszystkie one zniechęcają do podróżowania komunikacją miejską.
Można wprowadzić takt w kursowaniu. To naprawdę pomaga, jeśli wiem, że autobusy na mojej linii kursują równo co pół godziny albo co kwadrans. Potrzebna jest rozbudowa infrastruktury drogowej, aby autobusy wreszcie wyjechały z korków.
Jeśli chodzi o same podwyżki – racjonalny jest tylko wariant biletu jednorazowego na 2,40 złotego. O tym, że taryfa tylko czasowa nie ma sensu, chyba nikogo przekonywać nie trzeba. A wprowadzenie biletów czasowych obok jednorazowych nie zda egzaminu ze względu na zbyt wysokie proponowane ceny cza sówek. Podwyżkę jednak mogę zaakceptować tylko w jednym przypadku – jeśli ktoś obieca mi, że w najbliższym czasie zdecydowanie poprawi się jakość komunikacji w Lublinie. Jeśli nie, będą pierwszą osobą, która z niej zrezygnuje.
A Ty, co sądzisz na temat propozycji ZTM? Napisz do nas, a my postaramy się to opublikować w naszym portalu: alarm24@dziennikwschodni.pl