z niemowlętami. Zostają długi, których nikt nie chce spłacić.
Kilka dni temu Ukraińca ciężko chorego na gruźlicę znaleziono nieprzytomnego i bez dokumentów na dworcu PKS w Lublinie. Lekarze ze szpitala przy ul. Biernackiego, do którego przywiozła go karetka pogotowia, przypuszczają, że przyjechał do Polski na zarobek. Szpital poprosił Ambasadę Ukraińską, aby pokryła koszty leczenia mężczyzny. – Powiedzieli, że zapłacą i przyślą po niego pogotowie – mówi Elżbieta Rycaj, kierownik Działu Organizacji i Nadzoru w szpitalu.
Pewności, że uda się odzyskać pieniądze, jednak nie ma. Nie udało się bowiem w przypadku 46. innych Ukraińców, których w tym roku szpital leczył. Lekarze nie mogli odmówić pomocy, ponieważ były to przypadki nagłe i ostre. Na leczenie wszystkich poszło 24 tys. zł. Z dziesięciu rodzących w szpitalu Ukrainek za poród zapłaciła tylko jedna.
Chorzy obcokrajowcy są obciążeniem także dla innych szpitali, szczególnie powiatowych. Do Hrubieszowa trafił mężczyzna z pękniętym wrzodem żołądka. Jest po operacji. – W miesiącu mamy na oddziale średnio 2–3 Ukraińców – mówi dr Jarosław Pieczyński z chirurgii, na której leży pacjent.
Zofia Laskowska, dyrektor tej placówki, twierdzi, że leczenie odbywa się na koszt szpitala, tym samym pogłębiając jego zadłużenie. Również Dionizy Hałasa, dyrektor ds. lecznictwa w szpitalu w Tomaszowie Lubelskim, mówi o 30 tys. zł, które są praktycznie nie do odzyskania. – W tym roku mieliśmy 33 Ukraińców po wypadkach, ze schorzeniami serca i chorobami zakaźnymi. Był jeden z raną postrzałową brzucha.
Zdaniem dyr. Hałasy opinie, że ciężarne Ukrainki przyjeżdżają do Polski rodzić – bo tu są lepsze warunki i możliwości diagnostyczne – nie są przesadzone. Dowodem jest dwanaście porodów przyjętych w ubiegłym roku w Tomaszowie. – Kiedy chcemy, aby zapłaciły, wykradają dzieci i uciekają w nocy.
Polska nie ma umowy z Ukrainą o zwrocie kosztów leczenia swoich obywateli. Także kasa chorych nie płaci za leczenie obcokrajowców w naszym kraju. – Wyjątkiem są studenci, także z Ukrainy, którzy uczą się w lubelskich uczelniach i są ubezpieczeni w LRKCh – mówi Anna Józefczuk-Majewska, rzecznik LRKCh.