Dwie inspektorki sanepidu, które wczoraj zostały zatrzymane przez policję usłyszały zarzut przyjęcia korzyści majątkowej. – Po przesłuchaniu zastosowaliśmy wobec nich dozór policji i poręczenie majątkowe w wysokości 5 tysięcy zł – mówi Beata Syk–Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Jedna z kobiet nie przyznaje się do winy.
Są podejrzane o przyjęcie łapówki: słodyczy i kawy w zamian za poświadczenie nieprawdy w protokole z kontroli. Kosze delikatesowe, które przyjęły były warte łącznie 60 zł.
Sprawa dotyczy dużego lokalu gastronomicznego z Krzczonowa. Obie panie kontrolowały go 31 lipca. Napisały w dokumentacji, że spełnia warunki sanitarne, by prowadzić taką działalność.
– Dostałem anonimowy donos o tym, że kontrola była przeprowadzona nieprawidłowo. Powtórnie wysłałem tam swoich inspektorów – mówił w środę Paweł Policzkiewicz, szef lubelskiego sanepidu. Okazało się, że lokal nie spełniał wymogów sanitarnych. Został zamknięty.
Do czasu prawomocnego skazania, kobiety nadal będą pracownikami sanepidu. – Nie mam prawnych możliwości, aby je zwolnić, czy nawet zawiesić. Może się przecież okazać, że są niewinne – dodaje dyrektor. – Zostanie wszczęte postępowanie w tej sprawie. Jednak za zaniedbania zostaną ukarane. Może być to upomnienie lub nagana.
Policja, prokuratura i CBA od ponad roku prowadza postępowania w podobnych sprawach dotyczących lubelskiego sanepidu. Niewykluczone, że w niedługim czasie dojdzie do kolejnych zatrzymań.