Marcin Walasek – kandydujący obecnie do Senatu dostał 2 tys. zł grzywny za jazdę po lubelskim deptaku. Przedsiębiorca kręcił tam swój materiał wyborczy. Na kandydacie ciążą jeszcze zarzuty wyłudzenia 17 mln zł dotacji.
Grzywna dotyczy spotu wyborczego, jaki Marcin Walasek nakręcił przed ostatnimi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Startował wówczas z ramienia Wiosny. Nagranie przedstawiało kandydata, który jeździ czerwonym audi po lubelskim deptaku. Nie widać przy tym, by miał zapięte pasy. Całość okraszono muzyką disco polo.
Kiedy materiał trafił do sieci, zainteresowali się nim policjanci. Na deptaku obowiązuje bowiem zakaz ruchu pojazdów.
– Klip robiła profesjonalna firma i część ujęć to fotomontaż. Siedziałem w samochodzie, który się nie poruszał – tłumaczył nam wówczas Marcin Walasek.
Z policji sprawa trafiła do sądu, który ukarał kandydata grzywną w wysokości 300 zł. Mundurowi uznali, że to wyjątkowo łagodna kara i odwołali się od tego rozstrzygnięcia. W poniedziałek sprawa trafiła na wokandę Sądu Rejonowego Lublin-Zachód, który tym razem skazał Marcina Walaska na 2 tys. zł grzywny. Do tego należy dodać 300 zł kosztów sądowych.
– Ja się z tym nie zgadzam, będzie apelacja – zapowiada Marcin Walasek (zgodził się na publikację swoich danych). – Strona przeciwna posługiwała się moim prywatnym materiałem. Zostało wykorzystane całe nagranie, które ja stworzyłem, bez mojej wiedzy i zgody. Myślałem, że druga strona zaprezentuje jakiś własny monitoring, a okazało się, że puścili całe moje nagranie bez pytania czy mogą. To jest mój prywatny materiał, który sam stworzyłem i za który zapłaciłem.
Marcin Walasek zwrócił uwagę, że na jedynych nagraniach z monitoringu zaprezentowanych przez oskarżenie widać także inny samochód.
– On też wjechał na deptak, zawrócił i wyjechał. Dlatego skierowałem pytanie, czy tamten kierowca ponosi takie same konsekwencje prawne. Poza tym nie było żadnych materiałów, żadnych nagrań, z których wynikałoby, że nie miałem zapiętych pasów podczas jazdy samochodem. Wiem, że nie przemieszczałem się bez zapiętych pasów. To wszystko wykażę w drugiej instancji.
To nie koniec problemów
Marcin Walasek to przedsiębiorca z Ryk. Jazda samochodem po deptaku to drobnostka w porównaniu z zarzutami, jakie wysunęło wobec niego CBA. Chodzi o wyłudzenie 17 mln zł dotacji z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W grudniu ubiegłego roku CBA zatrzymało 8 osób, które mają być zamieszane w ten proceder. Wśród nich byli szefowie grupy producenckiej Friends Fruits z Ryk – Jacek Ś. oraz Marcin Walasek. Śledztwo w tej sprawie prowadzi stołeczna prokuratura okręgowa.
Friends Fruits starała się o unijne dotacje. W latach 2012-2014 jako grupa producentów złożyła w mazowieckim oddziale ARiMR pięć wniosków o przyznanie pomocy finansowej. Większość została pozytywnie rozpatrzona. Później grupa przeniosła się ze stolicy do Ryk. Kolejne wnioski rozpatrywał się lubelski oddział ARMiR. Tu urzędnicy trafili na nieprawidłowości i zawiesili dofinansowanie. Sprawą zajęło się CBA. Za kratki trafili szefowie Friends Fruits oraz przedsiębiorcy wystawiający fikcyjne dokumenty, na podstawie których grupa uzyskiwała dofinansowania.
Marcinowi Walaskowi oraz jego zastępcy Jackowi Ś. prokurator przedstawił zarzuty wyłudzenia 16,5 mln zł oraz usiłowania wyłudzenia kolejnych 5,5 mln zł.
Marcin Walasek miał składać fałszywe faktury, poświadczające wydatki grupy. Grozi mu za to do 8 lat więzienia. Obecny kandydat na senatora zaprzecza zarzutom. Zapowiedział, że odniesie się do nich we wtorek, podczas specjalnej konferencji prasowej.