Naliczone są już pierwsze kary dla firm, które zaniedbały odśnieżanie miejskich ulic. A szefowie Straży Miejskiej i MPK trafią na dywanik. To reakcja Krzysztofa Żuka, zastępcy prezydenta Lublina, na dotychczasowe osiągnięcia jego podwładnych.
– O taką kwotę pomniejszona zostanie zapłata dla tej firmy. To do niej było najwięcej zastrzeżeń – wyjaśnia Krzysztof Łątka z Urzędu Miasta. Dla porównania – dzienny koszt odśnieżania miejskich ulic to ok. 300 tys. złotych. Kwoty kar powinny być wyliczone w piątek po południu.
Na dywanik trafi też szef Straży Miejskiej. Ma tłumaczyć się z tego, jak mundurowi reagowali
na sygnały o nieodśnieżonych chodnikach. A skarg na ich złe oczyszczenie od pierwszego ataku zimy odebrali już ponad 900.
W piątek, 3 grudnia, Żuk poinformował na stronie Urzędu Miasta, że polecił strażnikom, by bezwzględnie karali mandatami właścicieli prywatnych posesji, którzy nie dopełnili swojego obowiązku i nie odśnieżyli chodników przylegających do swych budynków. Okazało się jednak, że od tamtej pory do środy straż wystawiła nie więcej niż pięć takich mandatów.
– Porozmawiam na ten temat z komendantem Straży Miejskiej – zapowiada Krzysztof Żuk, zastępca prezydenta Lublina, choć przyznaje, że nie ma zwierzchności nad strażą i że nie miał jej, gdy polecił jej sięgać po mandaty.
Tłumaczyć w Ratuszu będzie się też prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, które nie potrafiło wyegzekwować należytego odśnieżenia przystanków od firm, którym zleciło takie prace. – MPK okazało się słabym ogniwem, jeśli chodzi o skuteczność działania – stwierdza Żuk.