Kierowca MPK, który wjechał autobusem w drzewo chce dobrowolnie poddać się karze. Proponuje dla siebie wyrok w zawieszeniu. Jeśli zechce wrócić za kółko, będzie musiał ponownie zdobyć uprawnienia
W tym tygodniu śledczy mają skierować do sądu wniosek o ukaranie Mariusza S. Mężczyzna przyznał się do spowodowania wypadku, w którym trzy osoby zostały ranne. Uzgodnił z prokuraturą karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Do tego należy doliczyć utratę prawa jazdy kategorii D (autobusy) na dwa lata.
– Oznacza to, że chcąc wrócić do pracy kierowca będzie musiał raz jeszcze postarać się o uprawnienia do prowadzenia autobusów – wyjaśnia Paweł Kukuryk, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ.
Kompromis między prokuraturą, a Mariuszem S. oznacza, że mężczyzna uniknie procesu. Może też liczyć na łagodną karę. Gdyby nie przyznał się do zarzutów, groziłoby mu do 3 lat pozbawienia wolności. Obecnie, oprócz wyroku w zawieszeniu i utraty prawa jazy będzie musiał również zapłacić po tysiąc złotych nawiązki na rzecz poszkodowanych w wypadku. Ostateczne decyzja w sprawie wyroku dla Mariusza S. należy do sądu.
– W naszej ocenie proponowana kara jest adekwatna do winy – wyjaśnia prokurator Kukuryk. – Mariusz S. jechał z prędkością na granicy dozwolonego limitu – ok. 50 km/h. Jego wina polega na tym, że nie zwolnił mimo trudnych warunków na drodze.
Do wypadku autobusu komunikacji miejskiej linii 29 doszło w połowie stycznia przy ul. Kosmowskiej, niedaleko Szkoły Podstawowej nr 34. Mariusz S. prowadził 12 metrowy autobus. Jechał pod górę w kierunku ul. Koncertowej. Mężczyzna nie opanował autobusu, wypadł z drogi i prawą stroną uderzył w drzewo.
Z pierwszych informacji wynikało, że w zdarzeniu ucierpiało siedem osób. Śledczy ustalili jednak, że poważne obrażenia dotyczą trzech pasażerów. Do wypadku doszło po godzinach porannego szczytu. Autobus nie był zatłoczony, co przełożyło się na stosunkowo niewielką liczbę poszkodowanych.
Już pierwsze ustalenia policjantów wskazywały na to, że kierowca autobusu nie dostosował prędkości do warunków na drodze. Tego dnia padał śnieg, jezdnia była oblodzona. Pasażerowie autobusu wskazywali później, że kierowca nie zwracał na to uwagi. Prowadził szybko i gwałtownie hamował. Ustalono, że Mariusz S. nie przekroczył dozwolonej prędkości.
W chwili wypadku był trzeźwy. Mężczyzna miał jednak niewielkie doświadczenie za kierownicą. Do MPK trafił z urzędu pracy. Dwa miesiące przed wypadkiem pierwszy raz samodzielnie wyjechał w trasę. Po styczniowej kraksie został przeniesiony na inne stanowisko.