Działająca w branży IT firma właśnie otworzyła nową siedzibę w Lublinie. Zatrudnia tu ok. 300 osób i mówi jasno, że chce dać pracę kolejnym.
– To biuro to nasza największa inwestycja – mówił przed uroczystym przecięciem wstęgi Michał Borny, prezes zarządu Britenet. W nowej siedzibie przy ul. Wojciechowskiej w doskonałych warunkach pracować może 400 osób. – Kiedy zaczynaliśmy w 2006 roku w Warszawie i w 2008 roku w Lublinie na poddaszu przy al. Kraśnickiej, mieliśmy tylko jedną myśl: żeby rozwijać świat. Bo IT to branża, która niesie światu rozwój. Od tego czasu staramy się być prężnie rozwijająca się firmą w szybko rozwijającej się branży. Chcemy dawać pracownikom i klientom poczucie stabilności, bezpieczeństwo i lojalność.
Britenet zajmuje się tworzeniem oraz rozwijaniem oprogramowania. Eksperci firmy prowadzą klientów przez cały proces projektowy: od analizy, przez testy, development, implementację, aż po wsparcie i utrzymanie systemów. Dzięki temu firma zdobyła zaufanie ponad 100 klientów z całego świata reprezentujących m.in. branżę finansową, bankową, edukacyjną, energetyczną, automotive, turystyczną, loteryjną oraz ubezpieczeniową. Specjaliści Britenet pracując w Lublinie, mogą uczestniczyć w projektach tworzonych w Nowym Jorku, czy Las Vegas.
Przeprowadzka na Wojciechowską to polepszenie warunków pracy, ale też szansa na zwiększenie zatrudnienia.
– W tej chwili w Lublinie zatrudniamy ok. 300 osób. Firma rośnie średnio o 20-30 proc. rocznie i to się też przekłada na zatrudnienie. Planujemy zatrudnić w różnych lokalizacjach ok. 200 osób w ciągu najbliższych dwóch lat. Także w Lublinie – podkreśla Michał Borny. Dodaje, że Britenet zakłada nie tylko nowe biura w innych miastach Polski np. we Wrocławiu, ale planuje też ekspansje zagraniczną.
Pytany o Lublin mówi: – W całej naszej lubelskiej układance brakuje tylko jednej rzeczy z Lublina: klientów. Chcielibyśmy, żeby nasi klienci stąd się wywodzili. Żeby Lublin był w stanie nasze zasoby informatyczne wykorzystywać także dla działających tu silnych firm np. z branży finansowej czy produkcyjnej. Żeby takie prężnie działające, mocne firmy też się tu pojawiły by Lublin stał się silnym ośrodkiem gospodarczym, nie tylko solnym w branży informatycznej.
– Na pewno potrzebujemy więcej innowacyjnego biznesu przemysłowego i doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Miasto podejmuje różne działania żeby ten biznes tu ściągnąć – odpowiada Mariusz Sagan, dyrektor Wydziału Strategii i Przedsiębiorczości. – Mamy silny przemysł spożywczy ale rozwija się też przemysł w innych sektorach: biotechnologicznym i chemicznym. Odbudowa przemysłowego obszaru miasta to nie jest 5 czy 10 lat. Przeszliśmy jako Lublin totalne tsunami dezindustrializacji w latach 90 i 2000. Na początku lat 90 pracowało w Lublinie 158 tys. ludzi, a tuż przed wejściem Polski do Unii Europejskiej tylko 90 tys. Dlatego w ciągu ostatnich 10 lat wiele się udało zrobić i udało się wiele biznesów ściągnąć ale trzeba jeszcze kilka lat poczekać żeby ten przemysł produkcyjny był bardziej widoczny.
– Trzymamy za słowo. Nikt przecież nie zrobi interesu na pustyni – śmieje się Borny. – Potrzebne jest całe otoczenie. Jesteśmy my, miasto, uczelnie. W Lublinie są wszystkie elementy. Tylko klientów brak.