Eugeniusz Jarzębowski, dyrektor szpitala kolejowego w Lublinie, został wczoraj odwołany. Kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli zarzucili mu między innymi wyłudzenie ponad miliona złotych z Narodowego Funduszu Zdrowia oraz niewłaściwe gospodarowanie pieniędzmi podatników.
O poczynaniach dyrektora Jarzębowskiego pisaliśmy wielokrotnie. Ale dyrektor popierany przez Henryka Makarewicza, byłego marszałka województwa, czuł się bezkarny. Jednym z jego pomysłów było połączenie oddziałów w szpitalu, np. urologii z laryngologią. W efekcie, kiedy już doszło do połączenia, okazało się, że taki twór nie może liczyć na pieniądze z NFZ.
Bo takiego oddziału nie da się w ogóle zarejestrować. Poprzedni zarząd nie wyciągnął jednak w stosunku
do dyrektora żadnych konsekwencji. Teraz szpital kolejowy ma 17 mln zł długu. To niemal dwa razy tyle, ile wynosi cały majątek szpitala.
– I tak zamierzałem podać się do dymisji – mówi Eugeniusz Jarzębowski. – Zrobiłem kawał dobrej roboty. Za mojego dyrektorowania dług wzrósł jedynie o odsetki. Ale cóż. Życie toczy się dalej.
Kto zastąpi Jarzębowskiego? – O tym zdecyduje cały zarząd – mówi wicemarszałek Stanisław Gogacz, któremu podlega służba zdrowia województwa. Sam rozważa kandydaturę Karola Stpiczyńskiego, obecnego dyrektora szpitala w Opolu Lubelskim. – Pan Stpiczyński ma doświadczenie w prowadzeniu placówek, które znajdują się dramatycznie trudnych sytuacjach. Myślę, że potrafiłby wyprowadzić szpital kolejowy na prostą – dodaje Gogacz. (kap)