Czytelnik skarży się, że jego syn nie został wpuszczony do poczekalni przychodni w Lublinie ze względu na swój kolor skóry. Zarząd placówki zapewnia jednak, że nie ma to żadnego związku ze sprawą – chodzi wyłącznie o bezpieczeństwo pacjentów.
W 2009 roku pan Michał (imię zmienione) uczestniczył w wypadku samochodowym, w którym został poważnie ranny. Przez 14 dni był nieprzytomny, a kiedy już się obudził, miał z pamięcią. Jak sam mówi, języka polskiego i angielskiego musiał się uczyć całkowicie na nowo. Od tamtego feralnego dnia jest pod stałą opieką specjalistów – ma, między innymi, kłopoty ze wzrokiem, poruszaniem się. Doświadcza utraty świadomości i zaników pamięci. W codziennym funkcjonowaniu pomaga mu jego pełnoletni, ciemnoskóry syn.
We wtorek nasz Czytelnik miał zaplanowaną wizytę w poradni okulistycznej w Przychodni Specjalistycznej „Hipoteczna 4” w Lublinie. Kiedy dotarł na miejsce razem z synem, spotkała go przykra sytuacja. Został skierowany w stronę poczekalni, ale na ich drodze stanęła pracownica przychodni.
– Zadawała bardzo nietypowe, policyjne pytania. Zdaję sobie sprawę z tego, że w każdej przychodni sprawdza się, kto i dlaczego wchodzi. Ale ja nie muszę za każdym razem wymieniać nazwiska lekarza, którego mam odwiedzić – argumentuje pan Michał.
Po sprawdzeniu temperatury Czytelnik ruszył w kierunku gabinetu. Jednak jego syn nie został wpuszczony. Kobieta powiedziała, że to ze względu na zapisy wewnętrznego regulaminu placówki. – Bardzo źle się czułem. Nie wiedziałem, czy ustoję. Miałem bardzo silny ból głowy i podwyższone ciśnienie. Dla mnie to była makabra – relacjonuje. – A co by się stało, gdybym się przewrócił? – pyta z rozgoryczeniem.
Jego syn musiał zaczekać przed wejściem do poczekalni. Pan Michał zaznacza, że w przychodni widział innych pacjentów, którzy przyszli z osobami towarzyszącymi. Koniec końców, ze względu na bardzo zły stan zdrowia, musiał wyjść z budynku i nie spotkał się tego dnia z lekarzem.
Czytelnik twierdzi, że jego syn nie został wpuszczony ze względu na jego kolor skóry. Takie zarzuty odpiera jednak zarząd przychodni.
– Na pewno nie było to ze względu na kolor skóry. U nas pracują różni lekarze, ja sam jestem innego pochodzenia niż polskie – tłumaczy Ayman Al Kusayer, członek zarządu Przychodni Specjalistycznej „Hipoteczna 4” w Lublinie. – Chodzi o to, żeby w przychodni, w trakcie pandemii, nie było zbyt dużo ludzi. Niektórzy lekarze nie pozwalają nawet na to, żeby do gabinetu wchodziła więcej niż jedna osoba, dla zapewnienia bezpiecznych warunków podczas wizyt. Szkoda, że ten pan nie przyszedł do nas i nie zgłosił tego incydentu, cały czas ktoś z zarządu jest dostępny – mówi.
Jak dodaje, porozmawia z pracownicą, która zatrzymała pana Michała. Zadeklarował również chęć pomocy i wyjaśnienia całej sytuacji. Ayman Al Kusayer zapewnia też, że jeżeli pacjent potrzebuje wsparcia osoby towarzyszącej podczas wizyty w przychodni, to taka osoba może z nim przebywać.