Nie ma już prawicowej koalicji w Sejmiku. Radni PO, PSL, lewicy i części Samoobrony odwołali wczoraj przewodniczącego Andrzeja Pruszkowskiego.
- Podpisaliśmy z PSL i PO umowę koalicyjną - oświadczył radny Jacek Czerniak (LiD). Głosami nowej koalicji został odwołany Pruszkowski. Za podniosło rękę 19 radnych, przeciw było 11. Chwilę później Platforma, ludowcy, lewica i część Samoobrony wybrali Czerniaka na przewodniczącego. - To koniec koalicji. Mieliśmy umowę, że przewodniczący będzie z PiS. Widać, że Platforma ma teraz innych sojuszników - komentował na gorąco Andrzej Pruszkowski.
Nowi sojusznicy nie zadowolili się odwołaniem Pruszkowskiego. Następny na celowniku znalazł się marszałek Zdrojkowski. Pod wnioskiem o jego odwołanie podpisało się 20 radnych. Głosowanie najwcześniej za 30 dni. Przez ten czas będą trwały negocjacje dotyczące podziału stanowisk w Zarządzie Województwa i Urzędzie Marszałkowskim.
- PO, zrywając koalicję, oszukała nas i wyborców. To my powinniśmy rządzić, bo mamy na Lubelszczyźnie najwięcej radnych i parlamentarzystów - komentuje poseł Tomasz Dudziński (PiS). - Drzwi są szeroko otwarte dla PiS - deklaruje tymczasem Sławomir Sosnowski, radny wojewódzki PSL.
- Wszystkim potrzeba czasu do namysłu, po świętach i Nowym Roku siądziemy do rozmów - stwierdza Krzysztof Grabczuk, członek zarządu z Platformy i nieoficjalny kandydat na nowego marszałka. Wśród argumentów za odwołaniem Zdrojkowskiego jest m.in. zła organizacja urzędu oraz złe zarządzanie pieniędzmi. - Jeszcze dwa tygodnie temu moi koledzy z Platformy wychwalali rok wspólnych rządów PO-PiS. Co się zmieniło? - pyta Jarosław Zdrojkowski. - To był dobry rok, ale zarząd regionu PO ocenił go surowo pod względem politycznym - mówi Jacek Sobczak, wicemarszałek z Platformy.
W posadach drży małżeństwo PiS-PO w lubelskim Ratuszu oparte na wspólnej dla samorządu miasta i województwa umowie koalicyjnej. (drs)