Właściciel działki, na której urzędnicy postanowili wyciąć drzewa, już wkrótce dowie się, czy dostanie za nie odszkodowanie. O zeszłorocznej wycince owocowych drzew z ul. Wspólnej pisaliśmy pod koniec maja.
Po kilku miesiącach oczekiwania dowiedział się od funkcjonariuszy, że drzewa zostały wycięte na zlecenie Urzędu Miasta. Poszedł więc do magistratu i zażądał pieniędzy. Mimo ustaleń policji, urzędnicy zdecydowali, że sami przyjrzą się jeszcze raz temu, co stało się z drzewami. Ustalili, że rzeczywiście nie rosły one na miejskim terenie. – Jedno drzewo rosło na prywatnej działce, drugie na jej granicy – przyznaje Tomasz Radzikowski, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej.
Właściciel działki żąda od miasta 4 tys. zł. – Nie jest to kwota wygórowana – ocenia Roman Sękowski. – Jeśli zaproponują mi za małe odszkodowanie, to skieruję sprawę do sądu.