Kur…, hu…., zajeb… – takie słowa wypisał katecheta na tablicy w lubelskim Gimnazjum nr 10. Tłumaczył uczniom, czym różni się drugie przykazanie od złego wychowania.
– Jak można w szkole używać takich wyrazów, i to na religii – oburza się jeden z rodziców. – Ksiądz powinien uczyć dzieci miłości, życia zgodnie z przykazaniami. A nie przeklinania – mówi inny.
Katecheta tłumaczy, że lekcja dotyczyła drugiego przykazania ("Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremnie”). – Chciałem pokazać uczniom, że czym innym jest łamanie tego przykazania, a czym innym brak kultury – wyjaśnia ks. Grzegorz Zadrożny.
– Podałem przykład słowa, które kiedyś było powszechnie używane w literaturze, a teraz jest wulgaryzmem. Albo słowa, które mimo że jest wulgarne, coraz częściej słyszymy w mediach – wylicza ksiądz. – Wszystko po to, żeby uświadomić uczniów o niestosowności używania tych wyrazów. To nie są słowa, których oni nie znają. Używają ich na co dzień.
Ks. Grzegorz dziwi się, że oburzeni rodzice nie przyszli do niego. – Bez poznania okoliczności wszystko można opacznie zrozumieć – podkreśla. – Np. mając zdjęcie z lekcji chemii, gdzie na tablicy jest coś o produkcji alkoholu, można pomyśleć, że nauczyciel namawia do alkoholizmu.
We wtorek temat niecodziennej katechezy był poruszony na zebraniu szkolnej rady rodziców. Oburzeni rodzice poszli też do dyrektora szkoły.
Ten na razie nie chce sprawy komentować. – Najpierw muszę porozmawiać z księdzem – mówi dyrektor Tomasz Szabłowski. – Tylko dlaczego rodzice nie pójdą do samego księdza albo do proboszcza? – pyta dyrektor. – To proboszcz deleguje księży do szkoły, i to on może na nich wpływać.
Ks. Grzegorz jest wikariuszem w parafii św. Józefa w Lublinie. – Można dyskutować nad formą, którą wybrał. Ale nie możemy chować głowy w piasek i mówić, że nie ma problemu – broni podwładnego proboszcz, ks. prał. Stanisław Dziwulski. – Nieraz idę ulicą i słyszę, jakiego języka używa młodzież. To jest dramat. Odpowiedzialny katecheta nie może milczeć w tej kwestii.
– Podawanie przykładów wulgaryzmów, z pedagogicznego punktu widzenia, na takich lekcjach nie powinno być stosowane – mówi z kolei Krzysztof Babisz, lubelski kurator oświaty. Ale zaznacza, że kuratorium nie ingeruje w katechezę w lubelskich szkołach. – Bezpośredni nadzór merytoryczny nad lekcjami religii pełni kuria – tłumaczy.
– Te słowa zostały użyte jako cytaty ze słownika wulgaryzmów, jako pewna forma prowokacji – wyjaśnia ks. Mieczysław Puzewicz, rzecznik lubelskiej kurii. – W takiej formie to jest do przyjęcia.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że z katechetą rozmawiał jeden z lubelskich biskupów. Żadnych konsekwencji nie będzie.