Mieszkam 400 metrów do domu weselnego. Co weekend na moją posesję spadają płonące lampiony – napisała nasza Czytelniczka. Strażacy też ostrzegają: – To latające ogniska!
Lampiony szczęścia działają jak balony. Ognioodporny papier ryżowy ogrzewa płonąca rozpałka. Teoretycznie powinna się wypalić zanim papierowy balon spadnie na ziemię. Ale nie zawsze tak się dzieje.
– Jakieś 400 metrów od mojego domu jest dom weselny. W minioną niedzielę puszczano tam lampiony tak umiejętnie, że z siedmiu z nich wypadła paląca się podpałka. Chyba nie trzeba tłumaczyć, jak szybko zajmują się ogniem suche liście i gałązki – napisała do nas pani Marta z Godowa (gmina Chodel).
Jak dotąd w tej okolicy do żadnej tragedii nie doszło. – Nie mieliśmy żadnych zgłoszeń i pożarów związanych z wypuszczaniem lampionów – mówi st. kpt. Ireneusz Kotowski z PSP w Opolu Lubelskim.
Latające ogniska
Ale w innych miejscowościach strażakom zdarzało się tego lata wyjeżdżać do płonących lampionów.
– Dostaliśmy zgłoszenie, że pali się dach budynku hotelarskiego w Okunince. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, okazało się, że na dachu palił się lampion szczęścia. Nie można wykluczyć, że gdyby palił się dłużej, to mógłby wywołać pożar – mówi st. kpt. Waldemar Makarewicz z PSP we Włodawie.
- Lampiony to latające ogniska – ostrzega st. kpt. Tomasz Baran, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego PSP.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zwracał się do Państwowej Straży Pożarnej o opinię w tej sprawie. Otrzymał odpowiedź, że do tej pory był tylko jeden incydent z lampionem, który w dodatku zgasł sam. UOKiK postanowił więc nie zakazywać ich sprzedaży, uznając że niebezpieczeństwo, które ze sobą niosą jest niskie.