Lekarze-rezydenci rezygnują z głodówki. W zamian będą pracować maksymalnie 48 godzin tygodniowo, co może zdezorganizować pracę w szpitalach i pozbawić pacjentów pełnej opieki
W poniedziałek rezydenci zakończyli głodówkę, ale nie przerywają protestu. Zamierzają wypowiadać tzw. klauzulę opt-out, która pozwala pracować dłużej od obowiązujących norm. Oznacza to, że lekarze będą pracować maksymalnie 48 godzin tygodniowo, co przełoży się na 2–3 dyżury w miesiącu. Dotychczas pracowali w wymiarze 48–72 godziny tygodniowo, a czasem nawet większym.
W proteście wezmą udział nie tylko rezydenci. – Sądzę, że przyłączą się do niego wszyscy lekarze. Chcemy to zrobić w jednym czasie. Na wypowiedzenie klauzuli zostanie prawdopodobnie wyznaczony konkretny dzień – mówi Jakub Kosikowski z Porozumienia Rezydentów, który pracuje w szpitalu przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Jest to planowane na koniec listopada. To pomysł Naczelnej Rady Lekarskiej, żeby pokazać, jak duże są braki kadrowe, z którymi rząd nic nie robi.
Jakie będą skutki takiego protestu? – Uderzy to bardzo w organizację pracy w szpitalu i układanie dyżurów. W szpitalu powiatowym w Garwolinie, gdzie ostatnio klauzulę wypowiedziało zaledwie trzech lekarzy rezydentów, upadł cały grafik – mówi Kosikowski. – W mniejszych szpitalach wystarczy, że klauzulę wypowie 2–3 lekarzy i to zdezorganizuje pracę.
– W naszym szpitalu pracuje zaledwie kilku rezydentów. Jeśli jednak przyłączą się do nich inni lekarze i zaczną masowo wypowiadać klauzulę, będziemy mieli duży problem, gdyż nie zapewnimy takiej opieki, jak teraz. Problem będzie szczególnie z dyżurami wieczornymi w święta czy weekendy – przewiduje Marek Kos, dyrektor SPZOZ w Kraśniku. – Spowoduje to obniżenie dostępności do świadczeń, ale też wpłynie na opiekę nad pacjentami, którzy zostaną bez nadzoru lekarskiego.
– Taki protest jest zagrożeniem dla płynności obsady dyżurów, zwłaszcza jeśli lekarze mieliby wypowiadać klauzulę w jednym czasie. Dotychczas mieliśmy jednak informację od związkowców, że żadna akcja nie jest wymierzona w dyrekcję szpitala i mamy nadzieję, że nadal to obowiązuje – mówi Marta Podgórska, rzeczniczka SPSK4 w Lublinie i zaznacza: W momencie, kiedy akcja będzie dotyczyła większej liczby lekarzy, dyrektor stanie przed problemem związanym z organizacją pracy. Odbierzemy to więc jako akcję wymierzoną w dyrekcję.
Rzeczniczka dodaje, że szpital będzie musiał podjąć działania dotyczące sytuacji kryzysowych. – Mamy pewne wewnętrzne procedury w takich przypadkach, trudno jednak na razie powiedzieć, jak protest wpłynie na naszą sytuację i jakie konkretne działania podejmiemy – mówi Podgórska. – Pewną rezerwę upatrujemy w nauczycielach akademickich. Bardzo dużo lekarzy pracuje też na kontrakcie, gdzie nie obowiązuje klauzula opt-out. Na tym jest oparty między innymi szpitalny odział ratunkowy.
Dlaczego protestują
Rezydenci domagają się wzrostu nakładów na ochronę zdrowia, do poziomu 6,8 proc. PKB, w szybszym tempie niż proponuje rząd (w ciągu trzech lat, a nie do 2025 roku – red.), chcą także powołania zespołu, który zająłby się analizą i renegocjacją zapisów ustawy regulującej minimalne wynagrodzenia pracowników ochrony zdrowia oraz podwyższenia swoich wynagrodzeń do 1,05 średniej krajowej.