Rozmowa z Jakubem Kosikowskim z Porozumienia Rezydentów, lekarzem ze szpitala wojewódzkiego w Lublinie
• Na jakim etapie jest protest rezydentów?
– Do głodówki przyłączają się kolejne miasta: Łódź, Kraków, Szczecin, Gdańsk, Wrocław, Leszno. Głodują nie tylko rezydenci, ale także przedstawiciele wszystkich zawodów medycznych zrzeszonych w Porozumieniu Zawodów Medycznych, którzy popierają nasze postulaty dotyczące m.in. zwiększenia nakładów na służbę zdrowia do 6,8 proc. PKB.
• Czy w województwie lubelskim będzie protest głodowy?
– Są chętni lekarze, ale na razie taki protest nie został zorganizowany. Nasi lekarze z Lublina czy Chełma jeżdżą do Warszawy i biorą udział w głodówce w szpitalu przy ul. Żwirki i Wigury.
• Czy jest reakcja rządu na pismo rezydentów złożone w kancelarii premiera podczas ubiegłotygodniowej pikiety w Warszawie?
– Cały czas czekamy na odpowiedź i konstruktywne propozycje skierowane bezpośrednio do nas. Na razie musimy bazować na tym, co rząd przekazuje za pośrednictwem mediów. Lekarze rezydenci mają dostać 400-500 zł brutto podwyżki, a wynagrodzenia pozostałych zawodów medycznych ma regulować znowelizowana ustawa o wynagrodzeniach minimalnych. Jest to więc dla nas propozycja nie do przyjęcia. Podobnie jak zwiększenie nakładów na służbę zdrowia do 6 proc. PKB do 2025 roku, a nie jak postulowaliśmy – w ciągu trzech-czterech lat. W 2025 roku będą już zupełnie inne realia i podwyżka do 6 proc. nie będzie do nich przystawać.
• Ile dziś zarabia lekarz rezydent?
– 2,2-2,5 tysiąca złotych na rękę, a obowiązki ma takie jak lekarz specjalista. Praca jest bardzo odpowiedzialna, w wymiarze 48-72 godzin tygodniowo, a czasami nawet większym. Dla porównania, w Czechach lekarz rezydent za etat dostaje 5-7 tys. zł a w Niemczech – 4-5 tysięcy euro. Trudno się więc dziwić, że młodzi lekarze decydują się na emigrację zarobkową. Minister chce ściągnąć lekarzy z Ukrainy, a tam w tym momencie procedowany jest projekt, który ma zapobiec wyjazdom lekarzy za granicę. Zakłada on wynagrodzenie w wysokości 2,5 średnich krajowych. A u nas nie dość, że rząd nie robi nic, żeby zachęcić lekarzy do pozostania w kraju, to jeszcze słyszymy od polityków zachęty w stylu: „jak chcą to niech jadą”.