Wyliczanie ile tysięcy osób żyje w Polsce w nędzy i ile musiało wyjechać za chlebem - tak wyglądał dziś lewicowy wiec w Lublinie.
Na plac przyszło ok. 200 osób, w tym przedstawiciele najróżniejszych partii lewicowych, od SLD, przez SdPl po Polską Partię Socjalistyczną i ugrupowania komunistyczne. Tłum przerzedził się nieco kiedy zaczęła padać. Odśpiewano hymn Polski i Międzynarodówkę, przygrywała orkiestra górnicza z Bogdanki, delegacje złożyły kwiaty przy pomniku Nieznanego Żołnierza.
- Kontynuujemy protest przeciwko biedzie, nędzy, niesprawiedliwości i nietolerancji. Nie chcemy Polski gdzie setki tysięcy osób żyje w biedzie choć pracuje, a obok jest oszałamiający luksus - grzmiał Grzegorz Kurczuk, były poseł, szef SLD na Lubelszczyźnie. Podkreślał: - Pamiętamy o robotnikach do których 119 lat temu (1 maja - red.) strzelano na ulicach Chicago, podczas rewolucji 1905 roku czy w przedwojennej Polsce.
Kurczuk nie wspomniał jednak o robotnikach z Kopalni Wujek czy Stoczni Gdańskiej zabitych przez komunistyczne władze PRL.
Z kolei poseł Izabella Sierakowska (SdPl) narzekała na niedawny rozpad Lewicy i Demokratów. - Musimy odbudować zaufanie do partii lewicowych. Budujmy wspólny front - apelowała Sierakowska.
Po zakończeniu wiecu jego uczestnicy pojechali na festyn rodzinny do lubelskiego skansenu.
(rp)