W ciągu najbliższych 35 lat spodziewany jest spadek liczby mieszkańców w zdecydowanej większości miast wojewódzkich w Polsce. Jedynie w przypadku Warszawy i Rzeszowa liczba ludności ma utrzymywać się na stałym poziomie.
Wynika to z najnowszej prognozy demograficznej GUS dla powiatów i miast na prawach powiatu oraz podregionów na lata 2014-2050, opracowanej przez demografa dr. Piotra Szukalskiego z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego.
W opracowaniu naukowiec skupił się na miastach na prawach powiatu, które są stolicami województw. Jest ich 18, bowiem w przypadku dwóch regionów (kujawsko-pomorskie i lubuskie) siedziby wojewody i sejmiku samorządowego znajdują się w różnych miejscowościach. Skupiają one łącznie 19,9 proc. ludności kraju i 32,8 proc. ludności polskich miast.
Jak podkreśla demograf, podobnie jak w przypadku ludności Polski ogółem i ludności prawie wszystkich regionów (jedynym wyjątkiem ma być mazowieckie), w ciągu najbliższych 35 lat spodziewany jest spadek liczby mieszkańców w zdecydowanej większości miast wojewódzkich. W większości jednak nie dołączą one do kategorii "kurczących się miast” (shrinking cities), tj. miejscowości, w których tempo spadku liczby ludności jest na tyle duże, że niepokojące.
Jedynie w przypadku Łodzi, Kielc i Katowic średnioroczne tempo spadku przekroczy 1 pkt proc., zaś w przypadku Poznania, Bydgoszczy, Lublina, Torunia, Gorzowa Wlkp. i Opola spadek mieścić się będzie w przydziale od 0,5 do 1 pkt proc.
- W przypadku większości badanych miast spadek będzie powolny, co oznaczać będzie zdecydowanie mniejsze problemy wyłaniającego się z postępującej depopulacji w porównaniu z sytuacją, gdyby następowała ona szybko - zaznaczył dr Szukalski.
Według prognozy GUS liczba mieszkańców Łodzi zmniejszy się z ponad 705 tys. w 2014 r. do ponad 484 tys. w 2050 r., Kielc ze 198,5 tys. do niespełna 138 tys. a Katowice z niemal 302 tys. do niewiele ponad 208 tys. mieszkańców.
Znaczny procent ludności ubędzie też m.in. w Poznaniu, gdzie liczba mieszkańców zmaleć ma z niemal 545 tys. w 2014 r. do ponad 402 tys. w 2050 r., w Bydgoszczy z 357 tys. do 262 tys., w Lublinie z 342 do 265 tys., Toruniu z 202 tys. do prawie 158 tys., Gorzowie Wlkp. ze 124 tys. do niespełna 101 tys. oraz w Opolu, gdzie liczba mieszkańców w ciągu 35 lat ma spaść ze 119,5 tys. do 90,6 tys.
Jedynie w przypadku stolicy oraz Rzeszowa można mówić o utrzymywaniu się ludności na stałym poziomie - w tych miastach ma się pojawić nawet symboliczny przyrost: w Warszawie z ponad 1,72 mln do ponad 1,76 mln osób, a w Rzeszowie z niespełna 184 tys. do prawie 187 tys. mieszkańców.
W przypadku atrakcyjności przez porównanie z innymi dużymi i wielkimi miastami w Polsce i Europie wygrywać będą największe miasta, oferujące największe możliwości rozwoju zawodowego i ofertę spędzania wolnego czasu. Dodatkowo oddziaływać będą przemiany demograficzne zachodzące na terenie całego województwa. Miastami o największym spadku będę stolice regionów, które doświadczyć mają największej depopulacji.
Zdaniem naukowca zmiany liczby ludności największych miast będą się dokonywać przy jednoczesnym postępie procesu suburbanizacji, oznaczającej coraz częstsze osiedlanie się na terenach okalających duże miasta, czyli stopniowo rozrastających się przedmieściach. Coraz większe znaczenie będzie miało więc myślenie o miastach w kategoriach obszarów metropolitarnych.
Zdaniem dr. Szukalskiego przykładem może być Poznań, którego liczba ludności będzie maleć, lecz okalający go powiat ziemski poznański odznaczać się ma stałym przyrostem liczby ludności z 359,6 tys. w 2014 do 534,6 tys. w 2050 r. W rezultacie liczba mieszkańców obszaru metropolitarnego w sumie nieco wzrośnie z 904,6 tys. do 936,7 tys., i to w czasie, gdy populacja Wielkopolski obniży się z 3,46 mln do 3,28 mln osób.
Zdaniem naukowca w przypadku najmniejszych regionalnych stolic, które są siedzibami władz najmniej zaludnionych województw, w sytuacji znacznego zmniejszanie się liczby mieszkańców regionu pojawi się pytanie o możliwość utrzymania obecnego podziału administracyjnego.
Sytuacja, gdy - zgodnie z prognozą GUS - aż w czterech województwach liczba ludności w 2050 r. ma być niższa niż 1 milion (opolskie - 744,6 tys., lubuskie - 878,6 tys., świętokrzyskie - 976,9 tys., podlaskie - 982,3 tys.) - zdaniem demografa - prowadzi do pytania, w jakim stopniu będą one w stanie zapewniać mieszkańcom szereg usług społecznych.
"Co prawda, już dziś w województwach opolskim i lubuskim liczba ludności oscyluje wokół miliona, ale bez wątpienia istnieje jakaś wartość progowa, poniżej której nie ma ekonomicznego sensu utrzymywać całą wymaganą prawem bazę instytucjonalną regionu"- dodał Szukalski.
Jego zdaniem prognozy te powinny służyć przede wszystkim pobudzeniu myślenia na temat przyczyn niepokojących trendów i możliwych do podjęcia działań zaradczych.
"Prognozy GUS przygotowywane dla wszystkich polskich powiatów powinny być traktowane jako ważne narzędzie ułatwiające długofalowe zarządzanie na poziomie lokalnym" - uważa demograf.