Czysty i przyjazny inwalidom - tak nasz dworzec wypadł w ogłoszonym dziś raporcie Najwyższej Izby Kontroli. Co mają inni?
Dokumenty z kontroli 200 polskich dworców kolejowych opublikowała dziś Najwyższa Izba Kontroli. Raport liczy 84 strony, z czego większość stanowi opis wykrytych nieprawidłowości. Dokument wspomina tylko o dwóch dworcach z naszego województwa - w Dęblinie i Lublinie.
Do dęblińskiego kontrolerzy mieli zastrzeżenia dotyczące czystości i tego, że w budynku latały ptaki. Dęblinowi daleko jednak do Warszawy Wschodniej, gdzie inwazje ptaków miały powstrzymać siatki zawieszone pod sufitem. Ale efekt był taki, że okazały się idealnym miejscem do gniazdowania, a zeschnięte odchody sypały się na podróżnych i stoiska z drożdżówkami.
W raporcie nie ma ani jednego złego słowa o lubelskim Dworcu Głównym. Mało tego, został on wskazany jako jeden z dwóch (obok Białegostoku), które dostosowane są do obsługi inwalidów na wózkach. Dla porównania na dworcu Warszawa Wschodnia kasjerki nie miały bladego pojęcia o tym, gdzie pokierować osobę niepełnosprawną, a w Katowicach od 9 lat inwalidów odprawia się jako bagaż!
Biegli NIK nie zauważyli też, by w Lublinie było brudno. A przykłady z innych części Polski są wręcz niewiarygodne. Na dworcu Łódź Żabieniec dopiero inspektorzy NIK skłonili administratora do sprzątnięcia odchodów z blatu przed okienkiem, w którym podróżni kupowali bilety, a w Nasielsku kontrolerów przywitał martwy pies leżący w kałuży krwi przed drzwiami nieczynnej toalety.
Na więcej niż co trzecim dworcu toalety są zamknięte lub nieczynne, co trzeci nie ma przechowalni bagażu, również co trzeci nie ma ławek, tylko 5 proc. ma monitoring. A Lublin ma i WC, i ławki, i kamery, i przechowalnię.
- Jak się robi dobry dworzec? Ja po prostu nim żyję codziennie. Nie siedzę za biurkiem, tylko doglądam - mówi Andrzej Chabior, administrator Lublina Głównego. - Gdyby tylko dać pasażerom możliwość wykąpania się po podróży, to mielibyśmy już chyba wszystko.