W przedszkolach i oddziałach przedszkolnych jest ponad 13 tys. miejsc, w żłobkach – tylko ok. 800 i szybko ich nie przybędzie. Bo do dziecka w prywatnym żłobku miasto nie dopłaca.
Zdaniem urzędu, nie ma chętnych do zakładania prywatnych żłobków. Formalnie zarejestrowany został tylko jeden.
Nie wszyscy się z tym zgadzają. – Chętnych do otwierania żłobków jest bardzo dużo – mówi Marcin Ścibior z grupy przedszkoli i żłobków "Mistrzowie Zabawy”.
Sam jest właścicielem żłobka, który powstaje w Konopnicy. A w grupie odpowiada za rozwój, więc to do niego zgłaszają się chętni do otwierania nowych placówek. Ale jak tłumaczy, po pierwsze taka inwestycja zwraca się dopiero po wielu latach.
Po drugie trudno jest zapewnić żłobkowi bieżące dochody. Żłobki muszą konkurować z klubami malucha, które nie podlegają tak naprawdę żadnej kontroli. W Lublinie, w przeciwieństwie do Warszawy, Krakowa, czy Poznania, miasto nie dofinansowuje pobytu dziecka w niepublicznym żłobku – podkreśla Ścibior.
Np. Kraków dopłaca 20 zł za każdy dzień pobytu dziecka w prywatnym żłobku, z którym miasto podpisało umowę. Lublin nie wydaje ani złotówki. Dopłaca za to 501 zł miesięcznie do dziecka w niepublicznym przedszkolu . Ale koło się zamyka, bo według miasta, najpierw muszą być żłobki, a dopiero potem będzie decyzja o dopłacaniu do nich.
– Kwestia dofinansowania żłobków będzie brana pod uwagę przy konstruowaniu przyszłorocznego budżetu. Wszystko zależy od możliwości finansowych i od tego, czy powstaną żłobki, które mogłyby zostać dofinansowanie – mówi Joanna Bobowska z biura prasowego Urzędu Miasta.