Okradł przypadkową kobietę, a potem groził jej córce podpaleniem, jeśli ta nie poda mu numeru PIN skradzionej karty. Śledczym tłumaczył później, że potrzebował pieniędzy na opłacenie przedszkola.
Chodzi o 24-letniego Emila D. z Lublina, który niebawem zasiądzie na ławie oskarżonych. Mężczyzna odpowie za rozbój, kradzież i groźby. Na proces czeka w areszcie. Jego sprawą zajmie się Sąd Okręgowy w Lublinie.
Emil D. usłyszał cztery zarzuty. Wszystkie dotyczą wydarzeń z kwietnia tego roku. Mężczyzna obserwował wówczas dwóch nastolatków, jeżdżących na deskorolkach w skateparku przy Drodze Męczenników Majdanka w Lublinie. Wieczorem poszedł za nimi na pobliski przystanek autobusowy. Nakłonił Janusza i Kacpra, by stanęli z nim za wiatą. Tam wyciągnął scyzoryk i grożąc jednemu z chłopców zabrał mu telefon. Drugi z nastolatków zapewniał, że nie ma telefonu. Emil D. stwierdził, że sam poszuka i jak znajdzie to „wbije mu kosę”. Kacper na szczęście nie kłamał.
Emil D. zaniósł łup do domu i ponownie ruszył w miasto. Około godz. 23. trafił na ul. Zamojską, gdzie namierzył kolejną ofiarę. Pani Elżbieta żegnała się na przystanku z koleżanką. Kiedy była już sama, podbiegł do niej, przewrócił, wyrwał torebkę i uciekł. Kobieta straciła m.in. pieniądze, dokumenty i telefon komórkowy.
W domu 24-latek dokładnie przejrzał „fanty”. Postanowił wykorzystać skradzioną kartę do bankomatu. W telefonie napadniętej kobiety odnalazł numer do jej córki. Zadzwonił do dziewczyny domagając się, by ta podała mu numer PIN do karty swojej matki. Z akt sprawy wynika, że groził rozmówczyni podpaleniem.
Córka okradzionej zbyła Emila D. w kilku niewybrednych słowach. Zdesperowany mężczyzna postanowił, że spróbuje wyłudzić pieniądze od kobiety, z którą pani Elżbieta żegnała się na przystanku. Znalazł jej numer w komórce ofiary. Było to ostatnie połączenie na liście. Tym razem domagał się 500 zł w zamian za zwrot skradzionych przedmiotów.
Policjanci szybko namierzyli złodzieja. Emil D. został rozpoznany przez swoje ofiary. Śledczym wyjaśnił, że kradł, bo nie miał pieniędzy na opłacenie przedszkola dla syna. Przekonywał również, że nie groził nikomu nożem, a tylko go pokazywał. Emilowi D. grozi do 12 lat więzienia.